niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 9.

 Spędziliśmy w hotelu jeszcze trzy dni i ruszyliśmy w drogę..Podczas gdy Kacper skupiał się na prowadzeniu samochodu ja przeglądałam książkę..

 Jest pewien domek,
A wokół niego płotek,
Płotek jest biały,
Trawnik zielony,
Bardzo równiutko zawsze przystrzyżony,
Mieszka w nim Pani,
Pani niezwykła,
Co kiedyś w tym mieście żyła,
Pióro w ręce trzymała,
I pisała,
Pisała pięknie,
Dostojnie,
Lecz nie dla wszystkich wygodnie,
Wygnana z miasta,
Za prawdę w słowie,
Za prawdę piórem pisaną na kartce,
Opuszczając swoje ziemie,
I żegnając się z rodziną,
Wzięła coś ze sobą,
Jedna rzecz,
Kilka kartek,
Mnóstwo słów,
Ruszyła w świat trzymając w ręce,
W ręce trzymając prawdę całą,
Dziś tą prawdę trzymasz ty,
Znajdziesz domek,
Biały płotek,
Zielony trawniczek,
Aby to zrobić,
Podpowiedź masz jedną,
Skowronek pięknie śpiewa,
Niosą tę pieśń kwiaty,
Kwiaty niebu śpiewają,
A na niebie gwiazdy słuchają..

Czytam ten wierszyk chyba po raz setny.Coś jest nie tak.. Wydaje mi się, że wcześniej go nie było, ale to przecież niemożliwe.Czytam go jeszcze raz.Kurcze, no przecież nie było go wcześniej! 
-Kacper.. -jestem już tak bardzo zagubiona, że muszę sięgnąć porady. -Przeczytam ci coś..
-Co zrobisz? -chłopak ścisza radio i spogląda na mnie.
-Przeczytam ci wierszyk -mówię spokojnie. -Wydaje mi się, że wcześniej go nie było w tej książce.. -widzę, że jego usta już się otwierają aby coś powiedzieć, więc szybko zaczynam czytać.Kiedy kończę widzę, że wzrok ma z powrotem utkwiony na asfalcie przed nami.
-I co? To już? -pyta po chwili.
-Tak. I co kojarzysz go czy nie?
-Nie kojarzę.. ale to przecież niemożliwe żeby nam ktoś dopisał w książce wierszyk.. -Kacper przewraca oczami.
-No ja też tak myślałam..Tylko skąd on się tutaj znalazł?
-Nie wiem..Może jak czytaliśmy książkę to nam ta strona akurat się sklejała z inną? -Opieram się wygodniej na siedzeniu.Teoria Kacpra jest logiczna ale z drugiej strony czytać kilkaset razy książkę i nie zauważyć sklejonej kartki? Tylko, jeśli faktycznie nie było tutaj tego wierszyka to jak on się teraz w niej znalazł? Moje rozmyślenia przerywa nagłe zatrzymanie samochodu.Dlaczego nie jedziemy?
-Stało się coś? -pytam i dopiero teraz zauważam policjanta przy szybie naszego samochodu.Przekroczyliśmy prędkość? Słucham rozmowy Kacpra z policjantem ale oczywiście nic z niej nie rozumiem.Mogłam sobie kupić słownik z rozmówkami.Tylko, że zaś musiałabym w nim szukać co chwilę słów i zanim zrozumiałabym choć trochę rozmowy, ta pewnie by się już skończyła. Wolę siedzieć i czekać aż Kacper mi wszystko wyjaśni.
-Musimy wracać do miasta.. -Kacper odwraca się do mnie, kiedy pan władza odchodzi.
-Dlaczego? -o kurcze..złapali nas? Przecież wtedy to chyba by nas od razu aresztowali, nie?
-Nie działa nam tylne światło. Musimy je naprawić..
-To nie zauważyłeś tego wcześniej? 
-No właśnie nie.Sprawdzałem wszystko przed naszym wyjazdem i jeszcze wtedy działało światło. -kurcze, nigdy wcześniej nam się to nie zdarzyło.Zawracamy więc i kierujemy się z powrotem do Dieuze. Rozglądam się i nie widzę nigdzie radiowozu.Tak szybko odjechali? Dziwne.Sięgam jeszcze raz do książki.Coś jest w tym wierszyku...
-Kacper..
-Co znowu? -wiem, że jest zdenerwowany.Tracimy czas przez głupie światła.
-Tutaj pisze, że powinniśmy znaleźć biały domek..
-Jaki domek? Po co go mamy szukać? 
-No tutaj tak pisze.. 
-A niby jak ty zamierzasz znaleźć biały domek? Wiesz, może nie jestem geniuszem ale tych domków białych to pewnie jest dużo..
-No tutaj jest podpowiedź dla nas.. -szybko czytam drugi raz wierszyk.
-I rozumiesz coś z tej podpowiedzi? -Kacper wyraźnie ze mnie drwi.No ale ma rację.Przecież nic nie wiadomo z tego.Do końca naszego powrotu do miasta nie odzywam się już..


Podczas gdy Kacper odwiedził warsztat w celu naprawy świateł ja postanowiłam udać się do sklepu po zakup słownika i jedzenia.
Chodzę po sklepie i wkładam do wózka bułki,banany itp. Podchodzę to kasy i mam szczęście, ekspedientka mówi po angielsku.Płacę więc za zakupy kradzioną kartą kredytową, którą dał mi Kacper i wychodzę ze sklepu.Jak gdyby nigdy nic.Kurcze, ale ze mnie przestępca. Zaczynam się śmiać sama z siebie.Wyjmuję słownik i przeglądam jego zawartość..
Nie wiem dlaczego ale zaczynam szukać pojedynczych słów z języka francuskiego i doznaję olśnienia.Biegnę jak głupia do warsztatu samochodowego.Chyba odkryłam zagadkę!


-Co się stało? -Kacper jest wyraźnie zaniepokojony.Ledwo łapię oddech.Dawno nie biegałam więc bardzo łatwo się zmęczyłam tym krótkim dystansem..
-Kacper -sapię -Chyba wiem o co chodzi w tym wierszyku. 
-Poczekaj. -Kacper bierze ode mnie siatkę z zakupami i wkłada ją na tylne siedzenia. -Pójdziemy na kawę do kawiarni.Musimy i tak czekać godzinę zanim nam to naprawią. Wtedy mi wszystko opowiesz.
-Okej..

Mój oddech uspokoił się dopiero wtedy, kiedy usiedliśmy na krzesłach w kawiarni.Zdecydowanie muszę zacząć ćwiczyć.Tylko jak? W samochodzie?
-No to mów.. -Kacper jest wyraźnie zaciekawiony tym co mam zamiar mu powiedzieć.
-Po pierwsze jesteśmy kretynami.
-To już wiemy od ostatniej nocy z winem.. -kelnerka przynosi nam dwie latte. 
-Po drugie dzięki mojemu genialnemu mózgowi udało mi się rozwiązać zagadkę..Przeglądając słownik trafiałam na pojedyncze słowa..Mianowicie kwiaty, gwiazdy itp. 
-Przejdź do sedna Karolina.. -Kacper bierze łyk kawy.
-Skowronek po francusku to alouette. Zatrzymaliśmy się w restauracji o tej nazwie, pamiętasz? Gwiazdy czyli étoile  i kwiatki - fleurs, były w nazwie naszego hotelu, do którego pojechaliśmy zaraz po zjedzeniu. "Skowronek pięknie śpiewa,Niosą tę pieśń kwiaty,Kwiaty niebu śpiewają,A na niebie gwiazdy słuchają.." - to są nazwy miejsc w których byliśmy. Po kolei: skowronek,kwiatki i gwiazdy.Ten dom musi się znajdować gdzieś pomiędzy nimi.. -ostatnie zdanie niemal wykrzykuję z zadowolenia.Kacper jeszcze przez chwilę myśli nad moimi słowami, po czym uśmiecha się szeroko.
-Karolina, jesteś Sherlockiem normalnie! -zaczyna pić latte jak opętany.
-Co ty robisz? 
-No nie mamy czasu.Idziemy szukać tego domu nie? 
-Teraz?
-No przecież mamy godzinę wolną.Znajdziemy domek i starszą panią, która mieszkała w tym mieście,którego szukamy. -Odstawia pustą szklankę i wstaje z krzesła.Kurcze, to nie fair.Ja nie zdążyłam wypić swojej! Nie robię jednak awantury i także wstaję.Nie ma na co czekać -pora znaleźć domek i staruszkę!


-To chyba ten. -mówię stojąc pod małym białym domkiem.Opis się zgadza, jest biały dom, jest biały płotek i jest trawa, czy przystrzyżona idealnie nie powiem, bo nie mam linijki żeby sprawdzić..
-To wchodzimy. -Kacper otwiera furtkę i wchodzi do ogródka.Idę zaraz za nim. Stukamy w drzwi, ponieważ nie możemy znaleźć dzwonka.Mijają jakieś dwie minuty nim drzwi się otwierają.
-Kto tam? -nie wiem czy przez przeczytanie kilku słów w słowniku nauczyłam się francuskiego, ale rozumiem mowę tej pani.To znaczy, nie wiem czy to pani, ponieważ drzwi się uchyliły i widzę tylko wystające z nich siwe włosy.Biedna staruszka pewnie boi się nam otworzyć.
-Dzień dobry -Kacper zabiera głos. -Przyszliśmy do pani w sprawie książki.
-Jakiej książki? 
-Tej, którą pani napisała a potem wzięła ze sobą, kiedy wygnali panią z tajemniczego miasta.. -Chwila ciszy.Drzwi zamykają się.Super.To chyba nie ten dom..Jednak po chwili stoi przed nami staruszka.Wygląda jak bardzo miła babcia.Jest niskiego wzrostu, ma siwe loczki na głowie i okulary na nosie.
-Szedł ktoś za wami? -pyta cicho.
-Nie.Nikogo nie widzieliśmy.. -Kacper rozgląda się wokół.
-To dobrze.Wchodźcie do środka.. -Tak też robimy..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz