sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 4.

 Jesteśmy w centrum handlowym.Środek tygodnia.Godz 11:25 a ludzi mnóstwo.Tak wiem, powinnam się cieszyć, jak każda normalna dziewczyna. Zakupy.Nowe ubrania czy coś.Tylko, że to nie w moim stylu. Nie umiem się jakoś cieszyć zakupami. Jestem wybredna więc większość rzeczy w sklepach mi nie pasuje, no z wyjątkiem jedzenia. Lubię jeść..
-O! Jakie ładne buty! -Ewelina rzuca się biegiem do jakiegoś butiku taranując tym samym jakąś kobietę, która nie jest zadowolona z tego powodu.

  14:35 kupiliśmy już trzy pary butów, dwie bluzy, cztery sukienki,dwa błyszczyki do ust, tusz do rzęs i okulary przeciwsłoneczne, wydaliśmy na to wszystko 768 zł.Jemy gofry z bitą śmietaną owocami i polewą czekoladową. Mniam.
-Nie wiem jak wy ale ja uważam te zakupy za udane. -Mówi Ewelina między kęsami.
-Nie dziwię się, połowa rzeczy, które kupiliśmy należy do ciebie. -Kacper ubrudził sobie bitą śmietaną nos ale nikt mu tego nie powiedział więc za każdym razem gdy coś mówi śmieję się z niego.Wygląda jak Rudolf biało-nosy.
-Gdzie teraz pojedziemy? -Pyta Paulina.
-Do hotelu spakować się i ruszamy dalej. -Kamil właśnie skończył jeść gofra.

 Nie wiem dlaczego mnie wysłali do sklepu przy hotelu skoro ja kiepsko mówię po angielsku, a po niemiecku wcale.Za zadanie miałam kupić jakieś gazety na drogę i coś do jedzenia.
Wchodzę więc do sklepu.Samoobsługa, mój humor się poprawia.Szybko biorę z półek jakieś batony, gazety i drożdżówki. Podchodzę do kasy.Błagam, żebym tylko nie musiała za dużo mówić.Dobrze, że wiem chociaż jak jest dzień dobry po niemiecku..Zawsze coś.
-Guten Morgen-Grzecznie się witam. Kasjerka jednak nie odpowiada tylko rzuca mi pełne wściekłości spojrzenie i kasuje zakupy.Co za jędza.I bądź tu dla drugiego człowieka miłym.Wracam do hotelu.

 Wchodzę do pokoju i zamieram, wszystko jet zniszczone, poprzewracane.Normalnie jakby przeszedł tutaj jakiś huragan czy coś.
-Dziewczyny? -Powoli podchodzę do drzwi łazienki.O matko, na podłodze leży Kacper.Szybko do niego podbiegam i zaczynam nim potrząsać. -Kacper! Kacper!
Na szczęście odzyskuje przytomność.Powoli się podnosi, z jego nosa cieknie krew.
-Co się stało? -Jestem wściekła.
-Nie wiem jak ci to wytłumaczyć..-Podaję mu namoczony ręcznik żeby wytarł nos. -Nie do końca jesteśmy tymi ludźmi za których nas uważasz..
-To znaczy? -Panikuję. Kim oni są?! Mordercami?!
-Wszystko ci wytłumaczę ale w aucie. Musimy uciekać.. -Kacper powoli wstaje i przytrzymuje się ściany.
-Gdzie uciekać? Czemu uciekać? -Nie wiem co mam robić. W co ja się wpakowałam? Nie, zaraz.. W co ONI mnie wpakowali?
-Karolina. Wszystko ci wytłumaczę. Przysięgam, ale nie teraz,nie tutaj... Chodź.
-A gdzie reszta?
-Ewelina uciekła a Paulina z Kamilem.. -Kacper bierze z sypialni walizkę i próbuje jeszcze jak najszybciej spakować do niej chociaż trochę rzeczy. Robię to samo.
-Co z Pauliną i Kamilem?!
-Porwali ich..