środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 15.

  Siedzimy na kanapie z Kacprem już od kilku dobrych minut.Nagle drzwi otwierają się i staje w nich kolejna dziewczyna ubrana na czarno z włosami związanymi w koka.Wygląda na starszą od tej, która otwierała nam drzwi i zapraszała do środka.Zaraz za nią do pokoju wchodzi wysoka kobieta.Jej długa, fioletowa suknia z szerokimi rękawami kończy się idealnie kilka centymetrów nad podłogą, tak aby nie przewróciła się przez nią.Długie czarne loki sięgają aż połowy pleców kobiety.Pani Lasemarie wygląda jakby była postacią wyjętą z obrazu, oczywiście nie taką zwykłą, jest niczym królowa.Głowę ma dumnie podniesioną do góry, a oczy zupełnie lodowate, zatrzymuje się w połowie drogi i odwraca się w stronę dziewczyny.
-Zostaw nas. -mówi szorstko z lekkim akcentem.Nie umiem stwierdzić niestety, co to za akcent.Dziewczyna kiwa głową i zamyka za sobą drzwi.Kurcze, może faktycznie to jakaś królowa? Chcę wstać ale Kacper powstrzymuje mnie ręką.Kobieta siada na przeciwko nas, jedną rękę kładzie na oparcie fotela i delikatnie postukuje swoimi długimi paznokciami o materiał, drugą kładzie  swobodnie na swoim brzuchu.
Przez dłuższy czas nikt nic nie mówi.Zwyczajnie siedzimy i lustrujemy się wzajemnie.W końcu kobieta zabiera głos.
-Rozumiem, że skoro przybyliście do mojego domu to musieliście zauważyć nowy wierszyk.. -mówi spokojnie.Czy wszyscy do cholery już wiedzą o tych wierszykach?! Najpierw Tiberius a teraz ona!
-Jaka pani spostrzegawcza. -urywa jej Kacper.Zauważam w jego oczach dziwne iskierki.I ten uśmiech, zmienił się. Jest łobuzerski ale w jakiś sposób inny.O co chodzi? Spodziewam się jakiejś reprymendy od Pani Lasemarie ale nic takiego się nie dzieje.Ona zdaje się nie słyszeć tej uwagi i mówi dalej.
-Wiecie co robicie w moim domu? -pyta i delikatnie przekrzywia głowę w prawo, wpatruje się w coś na mojej kurtce.Szybko staram się zorientować o co chodzi.Niestety, prócz jakiegoś okruszka, którego od razu strzepuję nic więcej nie dostrzegam.Pani Losemarie kiwa delikatnie głową.O to jej chodziło? O okruszek? Jak ona mogła go zauważyć z takiej odległości? I znowu użyję tego słowa - dziwne.
-Nie. -odpowiadam. -Nie mamy pojęcia o co chodzi. 
-Ojj dzieci dzieci.. -kobieta znowu kręci głową. -Nie rozumiem dlaczego ktoś taki jak wy ma pokonać Aida.Przecież to istna ironia! Cóż, przynajmniej wyglądacie na porządniejszych od waszych poprzedników... -jednego jestem pewna, ta baba ma niezły tupet. -Jednak, jestem zdania, że ktoś z naszych kręgów powinien to zrobić a nie ktoś z waszego świata! To niedorzeczne! 
- Może pani przejść do rzeczy..Troszkę nam się śpieszy. -Kacper znowu zaczyna się denerwować.Ostatnio zrobił się strasznie wredny.No ale z jednym się zgadzam, niech ta kobieta powie nam coś konkretnego w końcu.Kim ona w ogóle jest?
-Jak masz na imię? -pyta go spokojnie.
-Kacper. -odpowiada, ku mojemu zaskoczeniu, również spokojnie.
-Hmm.. -kobieta przez chwilę uważnie mu się przygląda. -W waszym wierszyku było zapisane, że jestem jedną z Najważniejszych.Jak się domyślam nie macie pojęcia co to znaczy.. -tutaj robi teatralną pauzę.Następuje wielkie napięcie w oczekiwaniu na dalszy ciąg jej wypowiedzi.Definitywnie to jakaś diwa. -Otóż chodzi o to, że jestem tutaj ważną osobą, ważniejszą od kogokolwiek innego..
-Coś jak prezydent.. -Kacper mruczy pod nosem i przewraca oczami.Kobieta ignoruje go.Kurcze musi mieć niezłą cierpliwość w sobie.Ja już dawno bym na jej miejscu coś mu powiedziała. 
-W całym naszym świecie jest nas czworo.Każdy z nas oczywiście ma swoje określone miejsce, którego nie może opuścić.Ja, jak zapewne zauważyliście, mieszkam w Santhosh. Tutaj pełnię swoją funkcję i nie mogę opuszczać tego miasta.Rzadko kiedy wychodzę nawet z domu.To ja podejmuję jakiekolwiek decyzje związane z tym miastem, z mieszkańcami.To ja tutaj rządzę.. -kurcze, a więc jednak dobrze myślałam. To królowa!
-Nigdy nie opuszczałaś tego miasta? Dlaczego?-Kacper przerywa wypowiedź kobiety.
-Tak.Nigdy w swoim życiu nie opuściłam Santhosh. Nie mogę tego zrobić. 
-Ale dlaczego? -Kacper nie daje za wygraną.Coś czuje, że za chwilę nas wyrzucą z tej willi.
-Chłopcze.. -Pani Losemarie unosi dłoń.Daje znak, aby przestał jej zadawać pytania.Takie małe ostrzeżenie.Kacper znowu przewraca oczami, zachowuje się jak mały bobas, któremu rodzice dali szlaban na malowanie kredkami po lodówce.Gdybym była teraz Greyem a on Anastazją, dostałby już drugą porcje klapsów.Przy nim wychodzę na naprawdę ułożoną dziewczynę. Uśmiecham się na tę myśl.Ja to jednak wiem kiedy mam się zachowywać.Gdyby mama mnie teraz widziała.Siedzę sobie na sofie przed królową jakiegoś magicznego świata, z książką w kieszeni, która zawiera wierszyki mające mi pomóc zebrać moc, abym mogła pokonać złego potwora.Kurcze, gdyby nakręcić z tego film...Może miałabym szansę na Oskara? -Wy, musicie znaleźć pozostałych Najważniejszych.Ostatni z nich powie wam co dalej. -kobieta wstaje i zmierza powoli do wyjścia.Zaraz, zaraz.
-A gdzie mamy szukać następnego Najważniejszego? -pytam szybko.Chyba powinna nam powiedzieć, nie? Pani Losemarie odwraca się w moją stronę i delikatnie uśmiecha.Jejku, jest naprawdę śliczna gdy się uśmiecha. Dopiero teraz zauważam, że jest bardzo młoda.Ma pewnie niecałe 25 lat.Kurcze, w tej willi wszyscy są tacy młodzi! 
-Otwórz książkę. -odpowiada i znika za drzwiami.Szybko wyjmuję książkę z kieszeni i szukam wierszyka..

Pierwsza z Najważniejszych już odwiedzona,
Na drugiego więc przyszła pora.
Siodłajcie konie,
Nie traćcie czasu,
Wasz następny przystanek
Jest na wschód od lasu.

Na wschód od lasu? Świetnie.Potrzebujemy kompasu. Aaaa no i koni! Ciekawe, czy Tiberius ma konie? Razem z Kacprem kierujemy się w stronę wyjścia, jednak ubiega nas ta sama dziewczyna, która otwierała nam drzwi frontowe.
-Konie już czekają. -znowu się ukłoniła. -Pani Lasemarie kazała przekazać tę wiadomość. -mówiąc to dziewczyna podaje mi do ręki małą karteczkę i znika w korytarzu.Rozwijam wiadomość.Jej treść jest hmm.. krótka. POWODZENIA. No cóż, przynajmniej wiemy, że królowa nam dopinguje.Wychodzimy przed budynek i zauważamy dwa konie, fryzyjski i  andaluzyjski. Czarnego niczym węgiel i drugiego, białego jak śnieg.Co za piękny kontrast! Oba mają długie imponujące grzywy.Są piękne! Trzeba przyznać, że królowa ma niezły gust.Wskakuję na swojego, białego konia.Kacper robi to samo ze swoim, czarnym.Chcemy jechać najpierw do Tiberiusa ale konie nas nie słuchają i galopują prosto do lasu.Świetnie! Miejmy nadzieję, że wiedzą gdzie jest wschód..

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 14.

 Tiberius zaprowadził nas do pokoju, w którym mieliśmy spać.Był on dosyć duży, w porównaniu z całym domem.Stały w nim dwa pojedyncze łóżka, wielka stara szafa,ogromny jasny dywan,który zakrywał podłogę niemalże w całym pomieszczeniu.Gdyby był większy o jakieś 15 centymetrów, jestem pewna, że nie widzielibyśmy paneli, ponieważ całkowicie by je zakrył.Obok naszej tymczasowej sypialni znajdowała się łazienka.Ja pierwsza z niej skorzystałam.Kacper musiał poczekać na swoją kolej.Wzięłam długą kąpiel w wannie.Olejek,którego odrobinę wlałam do wody pachniał kwiatami wiśni.Tak cudownie było odprężyć się chociaż na chwileczkę.
Kiedy czułam, ze woda już jest zimna, zmuszona byłam niestety przerwać relaksację.Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam pidżamę od Tiberiusa.Byla troszeczkę za duża ale nie będę przecież wybrzydzać.
-No nareszcie.. -Kacper wstał z łóżka, kiedy weszłam do pokoju. -Ile można się kąpać? -zapytał i wyszedł do łazienki.Nie wiem ile czasu spędziłam leżąc w wannie, nigdzie nie widziałam zegarka.Nie mam pojęcia, która jest godzina.Na pewno dosyć długo w niej siedziałam, sądząc po reakcji Kacpra.Usiadłam na kraju łóżka i rozczesywałam grzebieniem mokre włosy.Zastanawiałam się, czy nasi poprzednicy też tutaj spali? Pewnie tak.Szkoda,że im się nie udało..
Kacpra pobyt w łazience nie trwał długo.Jakieś 15 minut? Strzelam ile, przecież nie mam zegarka.A może to mi ten czas tak szybko zleciał? Nie wiem.W każdym bądź razie, leżałam już sobie pod pościelą.Nie byłam jednak zmęczona, nie chciało mi się spać.
-Co ty? Nie śpisz jeszcze? -Kacper wszedł na swoje łóżko i przykrył się kołdrą.Z jego włosów skapywały krople wody.Będzie mieć za chwilę całą poduszkę mokrą.Ale co tam.
-Nie mogę zasnąć.. -odpowiedziałam cicho.Nie chciałam obudzić Tiberiusa. Pewnie już dawno poszedł spać.Powinnam z nim porozmawiać, poznać go lepiej.Przecież nic o nim szczególnego nie wiemy.Właściwie znamy tylko jego imię. -Myślisz, że damy radę?
-Mam nadzieję. -słyszę śmiech Kacpra. -Gdybyśmy nie dali rady, to po co to w ogóle było zaczynać? -W sumie miał rację.No ale nie możemy być pewni.Przecież tamci też wszystko zaczęli i jakoś nie powiodło im się.
-Ciekawe gdzie jest reszta, nie? -pytam.Strasznie tęsknię za Pauliną,Eweliną i Kamilem.Tak dawno ich nie widzieliśmy.Mam nadzieję, ze nic im nie jest.Słyszę, że drzwi do naszego pokoju otwierają się.Wchodzi Tiberius. Jest wyraźnie zdenerwowany.
-Gaście to światło! -warczy. -Cisza nocna już jest.. -Kacper wychyla się i gasi lampkę na stoliku obok łóżka.Słyszę jak Tiberius opuszcza nasz pokój i zamyka za sobą drzwi.Troszeczkę za głośno to robi.
-Chyba miał zły sen.. -Kacper poprawia się na łóżku. -Masakra jakie to nie wygodne jest..
-Dziwne to było, nie? -ignoruję jego wzmiankę dotyczącą łóżka.Moje jest naprawdę w porządku..
-Karolina.Rozejrzyj się.Czy nie zauważyłaś, ze ostatnio hm... wszystko jest jakieś takie no nie wiem.. popierdolone? -nie lubię brzydkich słów.No ale Kacper ma racje.To wszystko jest lekko pojechane.
-Dobranoc. -mówię i obracam się przodem do ściany.Nie wiem dlaczego ale zawsze tak śpię.Jeśli przyjdą w nocy jakieś potwory to nie będę ich widzieć.Zawsze lepiej, nie?
-Tsa.. -słyszę odpowiedź Kacpra.



Budzi mnie dźwięk talerzy.Kacpra nie ma w pokoju.Pewnie wcześniej się obudził.Wstaję i idę do łazienki.Ubrania, które wczoraj wypraliśmy są już suche, więc je zakładam.Spinam włosy i wychodzę.
-Jak ładnie pachnie. -mówię w progu.Kacper i Tiberius nakrywają właśnie do stołu. -Pomóc wam w czymś? 
-Nie trzeba.Już kończymy. -Tiberius uśmiecha się miło.Zupełnie jakby do wczorajszej dziwnej sytuacje nie doszło.Siadam więc na krześle i nalewam sobie do filiżanki herbaty.Widzę, że na stole znajdują się rogaliki,kanapki z szynką,serem,sałatą,pomidorem i jajkiem oraz gazeta.Biorę ją do ręki.Na pierwszej stronie znajduje się zdjęcie jakiejś fabryki a nad nim nagłówek: ROZPORZĄDZENIE O ZWIĘKSZENIU PRODUKCJI BRONI.Aid już wie, że tutaj jesteśmy.Świetnie.
-Mógł jeszcze wydać nakaz aresztowania nas.. -odkładam gazetę na bok.Nie chcę sobie niszczyć dnia takimi informacjami.
-I prawdopodobnie tak się stanie. -Tiberius siada naprzeciwko mnie.Kacper kończy wycierać blat. -Musicie tylko zrobić coś nie zgodnego z tutejszym prawem i będą was ścigać.On wykorzysta każdy wasz błąd.Dlatego musicie uważać.
-Chodzi ci o tą wczorajszą ciszę nocną? -Kacper siada obok mnie i bierze do ręki rogalika.Hmm.. a ja co sobie zjem?
-Na przykład. -Tiberius kiwa głową. -Gdyby wtedy ktoś zauważył u nas zaświecone światło i zadzwonił po strażników aresztowali by was.Nie można świecić światła po zmroku.Ani znajdować się poza domem.To tylko przykładowe nakazy.
-To dlatego wczoraj te dzieciaki tak szybko biegły do domów. -waham się między kanapką a rogalikiem.Wybieram rogalika i nie żałuję.Jest pyszny.Lekko chrupiący i słodki.Normalnie delicje.
-Tak. Właśnie dlatego.
-A kim są ci strażnicy? -pyta Kacper.
-Pracują dla Aida.Coś jak u was no... policja? Tak, coś w tym stylu.Nie martwcie się.Rozpoznacie ich z łatwością. 
-Lepiej by było, gdybyśmy ich nigdy nie musieli widzieć.. -zabieram sie za jedzenie drugiego rogalika.Są takie dobre.
-To raczej niemożliwe. -Tiberius wstaje. -Idę do pracy.Wy możecie się pokręcić po mieście jeśli chcecie.A gdyby ktoś się pytał o coś to powiedzcie, że macie pozwolenie.Nic więcej.Dobrze?
-Jasne.Nie ma sprawy. -odpowiadamy.
Po wyjściu Tiberiusa jeszcze przez chwilę delektujemy się rogalikami. Później sprzątamy po śniadaniu i postanawiamy wyjść "na miasto".Nikogo tym razem nie ma jednak na zewnątrz.Ani jednego dzieciaka, ani jednego dorosłego.Nawet żadnego psa.Oni wszyscy pracują? 
-To w którą stronę idziemy? -Kacper rozgląda się.Zastanawiam się przez chwilę, czy nie powinniśmy zamknąć drzwi frontowych.Są tutaj złodzieje? Rezygnuję z tego pomysłu.Nic się nie stanie.Przecież nikogo nie ma.
-W prawo. -odpowiadam.


Kiedy mijamy sklepy nie da się nie zauważyć ciekawości ludzi w nich pracujących.Każdy wychyla się i patrzy na nas zza szyby.W końcu jako jedyni spacerujemy po mieście.
-Może wejdziemy do jednego z nich? -pytam.
-Nie.Zauważyłaś, żeby w jakimkolwiek sklepie był choć jeden klient? -faktycznie.Nigdzie nie było nikogo prócz pracownika.O co tutaj chodzi? Muszę się spytać Tiberiusa jak tylko wróci z pracy. -Lepiej szybko się stąd ulatniajmy. -Kacper przyśpiesza.Robię to samo.Skręcamy w jakąś pobliska uliczkę.Nie ma na niej sklepów.Same domki mieszkalne.Kusi mnie, aby sprawdzić książkę.Tak też robię.I jest w niej coś! Ahh ten mój instynkt!

Poznaliście już Tiberiusa,
Teraz czas na kogoś innego,
Oryginalnego,
Niepowtarzalnego,
Znajdziecie jej dom w Santhosh.
Nie musicie szukać daleko.
Jest jedną z Najważniejszych,
Nie zapomnijcie tego.

-A więc szukamy kobiety. -podsumowuje i rozglądam się.
-Ciekawe co to znaczy, że jest jedna z najważniejszych. -Kacper również rozgląda się za kimś oryginalnym, niepowtarzalnym.I faktycznie znajdujemy, jednak nie kogoś, a coś.Konkretnie dom.Jest wielki, naprawdę wielki.Cały biały, murowany z ogromnymi oknami i dużym podjazdem.To musi być to.
Pukamy do drzwi.Na pewno mieszka tutaj ktoś naprawdę ważny i bogaty skoro stać go na taką posiadłość.Otwiera nam drobna dziewczyna, ma jakieś 15 lat, włosy spięte w koka.Jest ubrana cała na czarno. Uśmiecha się i zaprasza nas do środka.
-Proszę usiąść.Za moment Pani Lasamarie się z państwem spotka. -kłania się i wychodzi.Zaraz, czemu się ukłoniła? Jakie państwo? I znowu użyję tego słowa.Jest dziwnie.Naprawdę dziwnie. Kacper i ja znajdujemy się w ogromnym salonie.Siadamy na dużej, kremowej sofie.W pomieszczeniu znajduje się jeszcze jedna taka sofa, ułożona prostopadle do naszej i dwa fotele do kompletu.Stoliczek, zapewne na kawę i ciasteczka, także jest spory.Jest tutaj także kominek, półki z książkami,mnóstwo roślin i długie zasłony sięgające sufitu, na którym jest żyrandol.Normalnie pałac.Nasze dżinsy i trampki nie pasują tutaj..