wtorek, 30 września 2014

Rozdział 3.

 Minął tydzień odkąd wyjechaliśmy.Tydzień bez telefonu, bez kontaktu z rodziną.A ja mam się świetnie.Pierwszy raz w swoim życiu nie żałuję tego co zrobiłam.Jest dobrze.Nie mamy żadnych obowiązków.Robimy i jeździmy tam gdzie chcemy.Ludzie mówią,że nie mają czasu. Nie prawda.Mamy czas ale go nie wykorzystujemy tak jak trzeba.Nim się obejrzymy mamy 18 lat za sobą.I co robiliśmy przez te 18 lat? Siedzieliśmy w szkole.Nie jest to takie złe, umiemy czytać, pisać,liczyć, poznaliśmy przyjaciół itp. Czegoś jednak brakuje.Czego? Nie wiem.Chciałabym to wiedzieć..Może brakuje nam odskoczni od tej codzienności? Codziennie od września do czerwca robimy to samo.Szkoła,dom,zadania,sen.Szkoła,dom,zadania,sen. I tak w kółko. Później są wakacje.Z jednej strony się cieszymy, myślimy jak to będzie fajnie ile wspomnień i tak dalej.. A jak się później okazuje wakacje przeleciały a my znów wracamy do corocznej rutyny.Są jednak ludzie, którzy tę odskocznię i wspomnienia przeżywają przez dwa miesiące wolnego czasu.Jak to możliwe? Są bogaci i wyjeżdżają na wakacje np nad morze czy góry. Tam poznają nowych ludzi i już jakieś wspomnienia mamy. Niestety jeśli jesteście z tej kategorii co ja i co roku wakacje spędzacie w domu to nic nad zwyczajnego się nie dzieje..No chyba, że mam jakieś wygórowane ambicje życiowe..To możliwe..
Dwie ostatnie noce spędzimy w hotelu 'Pod palmą'.Niezła nazwa, tylko nie widzę tutaj w ogóle palm. Teraz
siedzę w aucie.Wszyscy poszli coś zjeść do jakiejś przydrożnej knajpy.Jesteśmy w jakimś miasteczku w Niemczech.Pierwszy raz jestem poza granicą kraju.
-Przyniosłem ci hamburgera..- Aż podskakuję z zaskoczenia.Kacper siedzi za kierownicą.
-Jak długo tutaj siedzisz? -Piorunuję go spojrzeniem.
-No.. nie wiem.Kilka minut. -Wzrusza ramionami. -Byłaś taka zamyślona, że nie chciałem ci przerywać.
Podaje mi hamburgera.Wow.. spory jest.
-Obraziłaś się na nas? -Pyta między kęsami.
-Nie. -Musiałam być strasznie głodna bo jem szybciej od Kacpra, który teraz patrzy się na mnie z lekkim rozbawieniem.
-Umarłabyś z głosu gdybym tutaj nie przyszedł..
-Taa .. Jesteś moim bohaterem.. -Śmieję się.

Cała nasza paczka zbliżyła się do siebie.Poznałam bardziej Paulinę, Kamila i Kacpra.Trzeba przyznać, że są bardzo ciekawymi ludźmi.Paulina mieszkała przez 6 lat w Szwecji ale jej rodzice wzięli rozwód i razem z mamą wróciła do Polski. Kamil pochodzi z rodziny stomatologów tj tata dentysta,wujek dentysta, dziadek dentysta i teraz to on miał kontynuować tę tradycję ale twierdzi, iż pora ją zmienić.
-Nie muszę być tym kim oni chcą żebym był. -Kamil siedzi na jednym z dwóch foteli w naszym pokoju hotelowym. Nasz hotel jest niewielki.Wynajęliśmy dwa pokoje + łazienkę. W jednym pokoju mają spać chłopaki a w drugim dziewczyny.Pokoje nie różnią się od siebie niczym, oba są koloru zielonego z meblami wykonanymi z ciemnego drewna.
-To znaczy,że co chcesz robić? -Ewelina właśnie wyszła z łazienki. Świeżo umyte włosy kapią na podłogę i bluzkę, która imituje koszulę nocną.
-Nie wiem ale się dowiem. -Śmieje się chłopak.
Do pokoju wchodzą Paulina i Kacper z siatkami, w których są zakupy.Postanowiliśmy, że bardziej nam sie opłaca samym gotować lub chodzić do jakiś tańszych knajp niż zamawiać jedzenie w restauracji hotelowej.
-Tak sobie pomyśleliśmy przy dziale z alkoholem, ze przecież jeszcze nie świętowaliśmy naszego wyjazdu! -Paulina stawia siatki na podłodze przy szafce nocnej i wyjmuje szampana.Kacper zaś wyjmuje dwa czteropaki jakiegoś piwa niemieckiego i butelkę wódki. 
-Nie mieliśmy jak. Prowadziliśmy.. -Wyjaśnia Kamil. - Ale skoro dzisiaj nie prowadzimy bo śpimy w hotelu, to możemy zaszaleć.
Nie mieliśmy kieliszków ani nic innego na nasze zacne trunki więc pijemy szampana z szklanek. Na wódkę lub piwo nie wyraziłam zgody.Siedzę więc na łóżku oparta o ścianę w swoich spodniach dresowych i wymiętej szarej bluzce. Śmieję się z kawałów opowiadanych przez nieco już wstawione towarzystwo.
Budzę się w środku nocy, moja lampa nocna jeszcze się świeci.Siadam i rozglądam się po pokoju.Nie ma ani Eweliny ani Pauliny.Przecieram oczy i znów kieruję wzrok na ich łóżka ale dziewczyn w nich nie ma.Czy oni..
-Nie martw się. Nie zostawiliśmy cię. -Z przerażenia głośno wciągam powietrze. Odwracam głowę w stronę z której pochodzi głos.Na fotelu przy stoliku siedzi Kacper.Uff.. -Co? Myślałaś, że potwór sobie siedzi na fotelu? 
-Co ty tutaj robisz? -Biorę do ręki wodę, która stała obok lampki nocnej. Naglę zaschło mi w gardle.
-Miałem dość słuchania zabawiającego się trójkącika w łóżku obok.. -Chłopak wzrusza ramionami.
-To dlaczego się nie dołączyłeś? -Piję wodę.
-A ty byś się dołączyła? -Słyszę jego cichy śmiech.
-Nie! Oczywiście, ze nie!-Rzucam w niego poduszką. -Zboczeniec..
-Oj tam.Oj tam. Mogę spać na tym łóżku?- Wskazuje ręką łóżko na którym miała spać Paulina ale teraz jest puste.
-Nie. -Unosi brwi.
-Nie?-Słyszę w jego głosie zaskoczenie.
-Jeśli chrapiesz to nie..-Kładę się z powrotem spać i gaszę lampkę. Moja wyobraźnia uruchamia się sama i śnię o ludziach w pokoju obok, ich dłoniach, ciałach...

sobota, 6 września 2014

Rozdział 2.


 Siedzę w klasie.Trwa fizyka z Panią 'Wstrząs'.Nie wiem kto i dlaczego ją tak nazwał ale pasuje jej taki pseudonim.
-Wstańcie proszę.-A więc wszyscy grzecznie wstają.-Dzień dobry.
-Dzień dobry.-Gdzieniegdzie słychać odpowiedź uczniów.Siadamy.

-Proszę o zamknięcie książek i zeszytów.-Ton jej głosu ulega zmianie.Wszyscy wiedzą co się szykuje.Nikt nie drgnie.Mam wrażenie, że niektórzy wstrzymują oddech. - Do odpowiedzi zapraszam .. numer 2. -Oczy wszystkich skierowane są na mnie...

-Karolina! Śpiochu! Wstawaj! - Otwieram oczy.O jejku, jak jasno.. -Czas na śniadanie.
-Która godzina? -Wychodzę z samochodu.Bolą mnie nogi.
-Nie wiem. Nie mamy telefonów ani zegarków.- Ewelina uśmiecha się do mnie.Idziemy w stronę reszty ekipy, która usadowiła się na trawie. Jesteśmy na jakiejś łące przy polnej drodze.Wszędzie są jakieś drzewa i krzaki.
-Patrzcie! -Słyszę głos Kamila.Stoi na końcu łąki przy jakimś drzewie. -Jabłka! 

 -Skąd wiedziałeś, że to jabłoń? -Pyta Paulina gdy siedzimy na trawie i zajadamy się owocami.

-Nie wiedziałem. Załatwiałem potrzebę i patrzę.. jabłka! -Śmieje się Kamil.
-Taa.. Super historia. -Ewelina krzywi się. -To co robimy? Wiemy w ogóle gdzie jesteśmy?
-No prawdopodobnie w Mostkiwiałku czy coś takiego.
-Prawdopodobnie? -Pytam.
-Szybko jechaliśmy i nie byłem wstanie przeczytać do końca ale wydaje mi się, że tak się to miasto nazywa.
-Możemy się przejść i poszukać czegoś.Jakiegoś jeziora,rzeki czy coś. -Kamil wstaje i otrzepuje ubranie. -No? Ruszacie się? 


  -Jakie pustkowie. -Ewelina wzdycha.

Nie wiem ile minut już idziemy tą polną drogą.Wszystko dookoła wygląda tak samo: drzewa, krzaki, łąki i trawa po kolana..
-Wracamy? -Pyta Paulina
-Nie.Może jeszcze coś będzie. -Kamil idzie kilka kroków przed nami.
-Ale mnie już nogi bolą. -Marudzi Paulina. -Weź mnie na barana.


 Z nudów zaczęłam liczyć kroki ale po 70 się zgubiłam więc przestałam.Idziemy, idziemy i idziemy. Po co? Czy tylko ja myślę, że już raczej nic nie znajdziemy? Nie odzywam się jednak. Lepiej nie wchodzić w dyskusję z męskim ego.Kamil po długich prośbach Pauliny wziął ją na barana.
-A co jeśli wrócimy i nie będzie naszych samochodów? -Pyta Ewelina
-Widziałaś tutaj jakiegoś człowieka oprócz nas? -Kamil na chwilę przystaje.To oznacza małą przerwę w marszu.
-No nie. 
-To kto by nam mógł te auta ukraść? 
-Krowy. -Kacper wskazuje ręką jakieś czarne plamy na horyzoncie.Dopiero teraz zauważam, że nie odzywał się od rana.
-Krowy? Przecież nie umieją prowadzić... -Kamil się śmieje.
-Tego nie wiesz. -Odpowiada Kacper.Nie trzeba być mega bystrzachą żeby wiedzieć, iż szykuje się wymiana zdań wśród samców.
-Dobra.Przestańcie. -Ewelina siada na trawie. -Ja mam dość. Wracamy.

-Coś mi się wydaje, że nie umieją rozpalić tego ogniska.-Paulina nadziewa kiełbasy na patyki.

Spoglądam na Kamila i Kacpra.Kłócą się o sposób ułożenia drewna na ognisko.
-Tak się nie będzie palić. -Kamil poprawia patyki.
-To jest drewno! To się będzie palić jakkolwiek to położysz! 
Faceci. Tego nie ogarniesz.
-Może iść i im pomóc? -Pyta Ewelina
-Nie. -Odpowiadam. -Jeszcze bardziej się rozzłoszczą..
I nie wiem dlaczego ale wybuchamy wszystkie trzy śmiechem.


-Pyszota. -Mówi Kamil.Ognisko udało się rozpalić  i teraz zajadamy się wszyscy kiełbaskami.

-Gramy w coś? -Ewelina uśmiecha się od ucha do ucha. -Może w kalambury? Paulina zaczynasz!
-Ehh.. No dobrze -Paulina wstaje i zaczyna machać rękami.Następnie kładzie się na trawie i wygląda jak ryba, którą wyciągnęło się z wody.Kamil nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać.Chwilę później wszyscy się śmiejemy.

-Dobranoc. -Ewelina przykrywa się kocem.Ognisko się jeszcze pali więc postanowiliśmy, że będziemy spać na świeżym powietrzu.

-Dobranoc. -Odpowiadam i wracam do mojego snu..Fizyka..Wstrząs..