niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 6.

 Miasto to bardzo głęboko pod ziemią położone,
Nic tam nie jest zagrożone,
Wszystko piękne,zdrowe,
Każdy bawi się,raduje,
Nikt niczego nie przewiduje,
Mapa do niego prowadzi,
Lecz wielkie kłopoty na poszukiwaczy sprowadzi,
Kto przetrwa podróż życia,
Ten zazna słodycz bycia,
Trudne zadania na owych czekają,
Wielkiego niebezpieczeństwa zaznają, 
Kto wygra wyścig ze złem,
Ten cieszyć się będzie zwycięstwem..

 Jak się okazało, szukanie uprowadzonych ludzi jest dosyć trudnym zadaniem.Zwłaszcza, że nie mamy najmniejszych poszlak gdzie mogliby się znajdować.Byliśmy już w każdym, opuszczonym budynku czy fabryce w tym mieście i nic nie znaleźliśmy.
Kacper i ja siedzimy w jakiejś knajpie i zjadamy kubełek skrzydełek kurczaka.
-W sumie to mogliście coś takiego przewidzieć - Mówię popijając cole.
-A niby jak?
-No w książce pisze w tym jednym wierszyku, że ".. wielkie kłopoty na poszukiwaczy sprowadzi" nie wiem jak ty to interpretujesz ale jak dla mnie to porwanie naszych przyjaciół przez jakiś detektywów to są spore kłopoty..
-Wiesz, ja do tej książki to nie jestem za bardzo przekonany..
-A jednak zgodziłeś się szukać tego miasta.
-Skoro tak twierdzisz mądralo to interpretuj każde zdanie w książce i zapisuj to gdzieś, to może nas następnym razem uratujesz przed niebezpieczeństwem..
Między mną a Kacprem od dwóch dni coś się zmieniło. Nie dogadujemy się. Nie wiem, czy to dlatego, że praktycznie spędzamy ze sobą 24h na dobę czy dlatego, że jest nadętym bufonem..

 Postanowiliśmy pojechać na pewną dzielnicę Grubspartekierth w mieście, podobno roi się tam od narkomanów,alkoholików i ogólnie nieciekawego towarzystwa.Potrzebujemy fałszywych dokumentów do naszego nowego planu.

 Niestety nie da się przejechać dzielnicy autem, więc musimy iść pieszo.Jest godzina 21:47 i zapadł już zmrok.Chwytam się ręki Kacpra, ponieważ zawsze w filmach przejście przez takie dzielnice źle się kończy dla bohaterów.
Jest tutaj strasznie ciemno i mokro.Budynki są zaniedbane,popisane sprejami przez jakiś wandali, czuć nieprzyjemny zapach.Co jakiś czas przed naszymi nogami przelatują szczury.Nigdy w życiu nie byłam w takim miejscu.Nie odzywam się ani słowem.Boję się, że lada moment nas ktoś napadnie.Szukam wzrokiem budynku z numerem 58.

 Jest.Znaleźliśmy budynek.
-Myślisz, ze powinniśmy zapukać? 
-Nie wiem. -Szepczę.Słyszę jak Kacper chichocze. Szturcham go łokciem.Ja tutaj umieram ze strachu a on się ze mnie śmieje.Dupek.
-Wejdziecie czy tak będzie stać jak jakieś dwie dzidy? - W drzwiach stoi jakiś gościu. Chowam się za Kacprem.Facet ma chyba dwa metry wzrostu, długą brodę zaplecioną w warkoczyk,kolczyka w uchu.Jest ubrany w duży czarny płaszcz,kapturem zakrywa połowę twarzy, co potęguje mój strach,ponieważ nie widzę jego oczu. -Wiesz gdybym chciał cie dopaść to ten twój typek by mi w tym nie przeszkodził. -Mówi i uśmiecha się.Widzę właściwie tylko pięć zębów z czego dwa spośród nich są złote."Cholera.Kacper ty jak już wymyślisz jakiś plan"-myślę i chowam się jeszcze bardziej.
Wchodzimy za kapturzastym (tak nazwałam tego obrzydliwego gościa) do środka budynku.Hmm.. nie jest tak źle urządzony.Spodziewałam się jakiejś istnej meliny a tutaj dwa fotele w całkiem niezłym stanie,duże drewniane biurko i cztery krzesła przy ścianie, której koloru nie umiem nazwać, wszystkie możliwe kolory zieleni w jednej wielkiej plamie. 
-A więc z czym do mnie przychodzicie? - Kapturzasty siada na fotelu za biurkiem, zakłada nogę na nogę, zdejmuje kaptur.Jest łysy, no mogłam się tego spodziewać, ta łysina pasuje do stylu gangstera.
-Potrzebujemy sfałszować odznaki detektywów. -Kacper zabiera głos.
-Hmm. Mogę to dla was zrobić. Za pewną ceną oczywiście. -Facet rozciąga się na fotelu i mierzy mnie wzrokiem.
-Ona odpada.Mogę ci zaproponować jedynie gotówkę. -Kacper delikatnie odpycha mnie do tyłu.
-Cóż.. taniej by was wyszło w naturze. -I już wiem, że facet negocjuje z Kacprem o mnie.Fuj. Przechodzi mnie dreszcz na myśl o naturze z kapturzastym.
-Powiedziałem już, że to odpada. -Słyszę po głosie Kacpra, że jest zdenerwowany.Oj niedobrze..
-No okej.Rozumiem, też na twoim miejscu nie dzieliłbym się taką panną z kimkolwiek. W takim razie pozostaje nam gotówka...

 -Wiesz jak fajnie wyglądasz jak się boisz? -Wsiadamy do auta.
-Taa.. Bardzo śmieszne. -Trzymam w rękach nasze fałszywe odznaki.Trzeba przyznać, że wyglądają całkiem solidnie. -Myślisz, że się nabiorą? 
-Nie dowiemy się gdy nie spróbujemy. -Kacper uruchamia samochód i ruszamy w stronę komisariatu policji...


czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 5.

  Mam wrażenie, jakby moje serce miało za chwilę eksplodować.Oddech mam ciężki, przerywany. Nie wiem co się dzieje.Siedzę w aucie.
- Co to było do cholery?! -Wrzeszczę jak głupia. 
- Wiedziałem, że branie cię na tę wycieczkę to zły pomysł. Kiedy Ewelina wyskoczyła z tym pomysłem byłem przeciw.. - Kacper uruchamia samochód i ruszamy. -Ale przegłosowali mnie. Mówili, ze taka "świeża krew" nam się przyda..
-Do rzeczy Kacper... -Popędzam go.
-No więc ja razem z resztą.. uciekliśmy z domów. Kamil wcale nie ma rodziny dentystów, a Paulina owszem 6 lat mieszkała w Szwecji dopóki się trzy miesiące temu nie ulotniła. Jej rodzice wcale nie wzięli rozwodu, ona nie ma rodziców.Jest z domu dziecka..
-No dobra.. -Muszę być twarda.Nie wolno mi płakać.Dopiero teraz dochodzi do mnie wiadomość, że przez dwa miesiące żyłam z osobami, o których nic kompletnie nie wiem.W co ja się wpakowałam? -Dlaczego to zrobiliście?
-Mamy pewne zadanie do zrealizowania.I nie, nie jest to pierścień, który trzeba wrzucić do Mordoru. Chociaż troszkę podobnie to może brzmieć. Ewelina coś ukradła..
-Ewelina?! -Jestem w totalnym szoku. A co jeśli ukradła coś jakiejś mafii.Oni ją teraz torturują?!
-Tak. Ewelina. To było zaraz po rozpoczęciu wakacji.Wiesz jaka ona jest.Przygody i te sprawy.Była w muzeum i spodobała jej się jedna książka.Według niej bardzo łatwo można stać się bogatym.Coś wiesz, jak zaginiony skarb.Tylko, ze to nie to.W tej książce jest mapa, która prowadzi do zaginionego pod koniec XVII wieku miasta. Jest ono gdzieś pod ziemią czy coś i jest tam mnóstwo cennych przedmiotów..
-Ukradła tę książkę? -Zaczynam się śmiać.Ktoś ich pobił i porwał za stertę kartek? Przecież to jest bez sensu..
-Tak.Nie wiem, jak ona to zrobiła, ale od tamtej pory wynajęto sporo detektywów, aby ją odnaleźli.Chyba ta książka musi być nieźle droga skoro takie zamieszanie wywołała..Ewelina schowała książkę w domu i czytała.Sporządziła na mapie świata trasę jaka prowadzi do tego miasta.No i się zaczęło. "Kacper! Jedźmy! Co ci szkodzi? Będzie fajnie.." Nudziła i nudziła, aż w końcu się zgodziłem.Znalazłem nam ekipę: Paulinę i Kamila. A Ewelina postanowiła dołączyć do niej ciebie.Podobno masz niezłą wyobraźnię czy coś..Wszystko szło zgonie z planem.Ty myślałaś, że podróżujemy a my jeździliśmy według trasy..

-Zaraz .. zamierzaliście mi kiedyś powiedzieć, że poszukujemy jakiegoś miasta, które jest pod ziemią?! -Czy oni są normalni? Rzuciłam szkołę i dom dla jakiegoś nieistniejącego miasta?
-Jeśliby coś poszło nie tak, to owszem, powiedzielibyśmy ci.Mi się wydaje, że Ewelina po prostu nie chciała być no wiesz.. sama w tym wszystkim.Nie znała nikogo prócz mnie, więc chciała mieć jeszcze jakąś koleżankę w trasie..
-Kto ją porwał? -Dobra.Zapominam o sobie i myślę o innych.Trudno, już wdepnęłam w to gówno więc muszę brnąć w nie dalej.Z Eweliną rozprawię się jak ją znajdziemy..
-Siedzieliśmy sobie w pokoju hotelowym.Musieliśmy cie wysłać do sklepu, ponieważ chcieliśmy się zorientować czy jedziemy zgodnie z treścią książki.Ewelina właśnie chciała ją wyciągnąć z walizki, gdy wpadli ci detektywi. Darli się wniebogłosy, że mamy oddać to co ukradliśmy itp. Ja wraz z Kamilem grzecznie poprosiliśmy ich o wyjście z pokoju, no ale nie poskutkowało, więc doszło miedzy nami do bójki. Gdy ja topiłem jakiegoś detektywa w toalecie a Kamil siłował się z drugim. Dziewczyny uciekły z pokoju. Niestety Kamil oberwał w głowę, ja nie się nie zorientowałem i też dostałem. Widziałem tylko zamazany obraz i dwójkę nowych osiłków.Przyprowadzili dziewczyny, Ewelina już wtedy nie miała w rękach książki. Lekko skinęła głową i zaczęła mrugać, dała mi znak, tylko ja wiedziałem co on znaczy.Kiedyś umawialiśmy się, że każdy z nas będzie mieć swój własny kod.Ewelina miała delikatnie skinąć głową mrugając przy tym dwa razy.Paulina nie mogła zrobić znaku gdyż była nieprzytomna, tak jak Kamil. Jeśli doszłoby do tego typu zdarzeń książka przez któregoś z nas zostanie schowana w tylnych siedzeniach samochodu..
-A więc masz przy sobie tę książkę? Czy wsiedliśmy do złego auta?


  Trzymam ten antyk w rękach. Jest naprawdę stary.W niektórych miejscach, litery są strasznie wyblakłe i nie da się ich odczytać. Książka jednak pomimo tego, że jest niewielka i zawiera zaledwie 100 stron (spodziewałam się jakichś pięciuset) robi wrażenie. Przeczytałam ją. Nie dziwię się Ewelinie, że zachciało jej się przygody.Treść w tych stu stronicach jest naprawdę ciekawa i łatwo człowiek fantazjuje nad poszukiwaniem tego miasta..
- To co robimy teraz? -Pytam Kacpra.Kiedy ja czytałam książkę on miał myśleć nad tym co dalej..
-No.. przydałoby się ich wszystkich znaleźć.Miejmy nadzieję, że jeszcze żyją..