niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 6.

 Miasto to bardzo głęboko pod ziemią położone,
Nic tam nie jest zagrożone,
Wszystko piękne,zdrowe,
Każdy bawi się,raduje,
Nikt niczego nie przewiduje,
Mapa do niego prowadzi,
Lecz wielkie kłopoty na poszukiwaczy sprowadzi,
Kto przetrwa podróż życia,
Ten zazna słodycz bycia,
Trudne zadania na owych czekają,
Wielkiego niebezpieczeństwa zaznają, 
Kto wygra wyścig ze złem,
Ten cieszyć się będzie zwycięstwem..

 Jak się okazało, szukanie uprowadzonych ludzi jest dosyć trudnym zadaniem.Zwłaszcza, że nie mamy najmniejszych poszlak gdzie mogliby się znajdować.Byliśmy już w każdym, opuszczonym budynku czy fabryce w tym mieście i nic nie znaleźliśmy.
Kacper i ja siedzimy w jakiejś knajpie i zjadamy kubełek skrzydełek kurczaka.
-W sumie to mogliście coś takiego przewidzieć - Mówię popijając cole.
-A niby jak?
-No w książce pisze w tym jednym wierszyku, że ".. wielkie kłopoty na poszukiwaczy sprowadzi" nie wiem jak ty to interpretujesz ale jak dla mnie to porwanie naszych przyjaciół przez jakiś detektywów to są spore kłopoty..
-Wiesz, ja do tej książki to nie jestem za bardzo przekonany..
-A jednak zgodziłeś się szukać tego miasta.
-Skoro tak twierdzisz mądralo to interpretuj każde zdanie w książce i zapisuj to gdzieś, to może nas następnym razem uratujesz przed niebezpieczeństwem..
Między mną a Kacprem od dwóch dni coś się zmieniło. Nie dogadujemy się. Nie wiem, czy to dlatego, że praktycznie spędzamy ze sobą 24h na dobę czy dlatego, że jest nadętym bufonem..

 Postanowiliśmy pojechać na pewną dzielnicę Grubspartekierth w mieście, podobno roi się tam od narkomanów,alkoholików i ogólnie nieciekawego towarzystwa.Potrzebujemy fałszywych dokumentów do naszego nowego planu.

 Niestety nie da się przejechać dzielnicy autem, więc musimy iść pieszo.Jest godzina 21:47 i zapadł już zmrok.Chwytam się ręki Kacpra, ponieważ zawsze w filmach przejście przez takie dzielnice źle się kończy dla bohaterów.
Jest tutaj strasznie ciemno i mokro.Budynki są zaniedbane,popisane sprejami przez jakiś wandali, czuć nieprzyjemny zapach.Co jakiś czas przed naszymi nogami przelatują szczury.Nigdy w życiu nie byłam w takim miejscu.Nie odzywam się ani słowem.Boję się, że lada moment nas ktoś napadnie.Szukam wzrokiem budynku z numerem 58.

 Jest.Znaleźliśmy budynek.
-Myślisz, ze powinniśmy zapukać? 
-Nie wiem. -Szepczę.Słyszę jak Kacper chichocze. Szturcham go łokciem.Ja tutaj umieram ze strachu a on się ze mnie śmieje.Dupek.
-Wejdziecie czy tak będzie stać jak jakieś dwie dzidy? - W drzwiach stoi jakiś gościu. Chowam się za Kacprem.Facet ma chyba dwa metry wzrostu, długą brodę zaplecioną w warkoczyk,kolczyka w uchu.Jest ubrany w duży czarny płaszcz,kapturem zakrywa połowę twarzy, co potęguje mój strach,ponieważ nie widzę jego oczu. -Wiesz gdybym chciał cie dopaść to ten twój typek by mi w tym nie przeszkodził. -Mówi i uśmiecha się.Widzę właściwie tylko pięć zębów z czego dwa spośród nich są złote."Cholera.Kacper ty jak już wymyślisz jakiś plan"-myślę i chowam się jeszcze bardziej.
Wchodzimy za kapturzastym (tak nazwałam tego obrzydliwego gościa) do środka budynku.Hmm.. nie jest tak źle urządzony.Spodziewałam się jakiejś istnej meliny a tutaj dwa fotele w całkiem niezłym stanie,duże drewniane biurko i cztery krzesła przy ścianie, której koloru nie umiem nazwać, wszystkie możliwe kolory zieleni w jednej wielkiej plamie. 
-A więc z czym do mnie przychodzicie? - Kapturzasty siada na fotelu za biurkiem, zakłada nogę na nogę, zdejmuje kaptur.Jest łysy, no mogłam się tego spodziewać, ta łysina pasuje do stylu gangstera.
-Potrzebujemy sfałszować odznaki detektywów. -Kacper zabiera głos.
-Hmm. Mogę to dla was zrobić. Za pewną ceną oczywiście. -Facet rozciąga się na fotelu i mierzy mnie wzrokiem.
-Ona odpada.Mogę ci zaproponować jedynie gotówkę. -Kacper delikatnie odpycha mnie do tyłu.
-Cóż.. taniej by was wyszło w naturze. -I już wiem, że facet negocjuje z Kacprem o mnie.Fuj. Przechodzi mnie dreszcz na myśl o naturze z kapturzastym.
-Powiedziałem już, że to odpada. -Słyszę po głosie Kacpra, że jest zdenerwowany.Oj niedobrze..
-No okej.Rozumiem, też na twoim miejscu nie dzieliłbym się taką panną z kimkolwiek. W takim razie pozostaje nam gotówka...

 -Wiesz jak fajnie wyglądasz jak się boisz? -Wsiadamy do auta.
-Taa.. Bardzo śmieszne. -Trzymam w rękach nasze fałszywe odznaki.Trzeba przyznać, że wyglądają całkiem solidnie. -Myślisz, że się nabiorą? 
-Nie dowiemy się gdy nie spróbujemy. -Kacper uruchamia samochód i ruszamy w stronę komisariatu policji...


czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 5.

  Mam wrażenie, jakby moje serce miało za chwilę eksplodować.Oddech mam ciężki, przerywany. Nie wiem co się dzieje.Siedzę w aucie.
- Co to było do cholery?! -Wrzeszczę jak głupia. 
- Wiedziałem, że branie cię na tę wycieczkę to zły pomysł. Kiedy Ewelina wyskoczyła z tym pomysłem byłem przeciw.. - Kacper uruchamia samochód i ruszamy. -Ale przegłosowali mnie. Mówili, ze taka "świeża krew" nam się przyda..
-Do rzeczy Kacper... -Popędzam go.
-No więc ja razem z resztą.. uciekliśmy z domów. Kamil wcale nie ma rodziny dentystów, a Paulina owszem 6 lat mieszkała w Szwecji dopóki się trzy miesiące temu nie ulotniła. Jej rodzice wcale nie wzięli rozwodu, ona nie ma rodziców.Jest z domu dziecka..
-No dobra.. -Muszę być twarda.Nie wolno mi płakać.Dopiero teraz dochodzi do mnie wiadomość, że przez dwa miesiące żyłam z osobami, o których nic kompletnie nie wiem.W co ja się wpakowałam? -Dlaczego to zrobiliście?
-Mamy pewne zadanie do zrealizowania.I nie, nie jest to pierścień, który trzeba wrzucić do Mordoru. Chociaż troszkę podobnie to może brzmieć. Ewelina coś ukradła..
-Ewelina?! -Jestem w totalnym szoku. A co jeśli ukradła coś jakiejś mafii.Oni ją teraz torturują?!
-Tak. Ewelina. To było zaraz po rozpoczęciu wakacji.Wiesz jaka ona jest.Przygody i te sprawy.Była w muzeum i spodobała jej się jedna książka.Według niej bardzo łatwo można stać się bogatym.Coś wiesz, jak zaginiony skarb.Tylko, ze to nie to.W tej książce jest mapa, która prowadzi do zaginionego pod koniec XVII wieku miasta. Jest ono gdzieś pod ziemią czy coś i jest tam mnóstwo cennych przedmiotów..
-Ukradła tę książkę? -Zaczynam się śmiać.Ktoś ich pobił i porwał za stertę kartek? Przecież to jest bez sensu..
-Tak.Nie wiem, jak ona to zrobiła, ale od tamtej pory wynajęto sporo detektywów, aby ją odnaleźli.Chyba ta książka musi być nieźle droga skoro takie zamieszanie wywołała..Ewelina schowała książkę w domu i czytała.Sporządziła na mapie świata trasę jaka prowadzi do tego miasta.No i się zaczęło. "Kacper! Jedźmy! Co ci szkodzi? Będzie fajnie.." Nudziła i nudziła, aż w końcu się zgodziłem.Znalazłem nam ekipę: Paulinę i Kamila. A Ewelina postanowiła dołączyć do niej ciebie.Podobno masz niezłą wyobraźnię czy coś..Wszystko szło zgonie z planem.Ty myślałaś, że podróżujemy a my jeździliśmy według trasy..

-Zaraz .. zamierzaliście mi kiedyś powiedzieć, że poszukujemy jakiegoś miasta, które jest pod ziemią?! -Czy oni są normalni? Rzuciłam szkołę i dom dla jakiegoś nieistniejącego miasta?
-Jeśliby coś poszło nie tak, to owszem, powiedzielibyśmy ci.Mi się wydaje, że Ewelina po prostu nie chciała być no wiesz.. sama w tym wszystkim.Nie znała nikogo prócz mnie, więc chciała mieć jeszcze jakąś koleżankę w trasie..
-Kto ją porwał? -Dobra.Zapominam o sobie i myślę o innych.Trudno, już wdepnęłam w to gówno więc muszę brnąć w nie dalej.Z Eweliną rozprawię się jak ją znajdziemy..
-Siedzieliśmy sobie w pokoju hotelowym.Musieliśmy cie wysłać do sklepu, ponieważ chcieliśmy się zorientować czy jedziemy zgodnie z treścią książki.Ewelina właśnie chciała ją wyciągnąć z walizki, gdy wpadli ci detektywi. Darli się wniebogłosy, że mamy oddać to co ukradliśmy itp. Ja wraz z Kamilem grzecznie poprosiliśmy ich o wyjście z pokoju, no ale nie poskutkowało, więc doszło miedzy nami do bójki. Gdy ja topiłem jakiegoś detektywa w toalecie a Kamil siłował się z drugim. Dziewczyny uciekły z pokoju. Niestety Kamil oberwał w głowę, ja nie się nie zorientowałem i też dostałem. Widziałem tylko zamazany obraz i dwójkę nowych osiłków.Przyprowadzili dziewczyny, Ewelina już wtedy nie miała w rękach książki. Lekko skinęła głową i zaczęła mrugać, dała mi znak, tylko ja wiedziałem co on znaczy.Kiedyś umawialiśmy się, że każdy z nas będzie mieć swój własny kod.Ewelina miała delikatnie skinąć głową mrugając przy tym dwa razy.Paulina nie mogła zrobić znaku gdyż była nieprzytomna, tak jak Kamil. Jeśli doszłoby do tego typu zdarzeń książka przez któregoś z nas zostanie schowana w tylnych siedzeniach samochodu..
-A więc masz przy sobie tę książkę? Czy wsiedliśmy do złego auta?


  Trzymam ten antyk w rękach. Jest naprawdę stary.W niektórych miejscach, litery są strasznie wyblakłe i nie da się ich odczytać. Książka jednak pomimo tego, że jest niewielka i zawiera zaledwie 100 stron (spodziewałam się jakichś pięciuset) robi wrażenie. Przeczytałam ją. Nie dziwię się Ewelinie, że zachciało jej się przygody.Treść w tych stu stronicach jest naprawdę ciekawa i łatwo człowiek fantazjuje nad poszukiwaniem tego miasta..
- To co robimy teraz? -Pytam Kacpra.Kiedy ja czytałam książkę on miał myśleć nad tym co dalej..
-No.. przydałoby się ich wszystkich znaleźć.Miejmy nadzieję, że jeszcze żyją..

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 4.

 Jesteśmy w centrum handlowym.Środek tygodnia.Godz 11:25 a ludzi mnóstwo.Tak wiem, powinnam się cieszyć, jak każda normalna dziewczyna. Zakupy.Nowe ubrania czy coś.Tylko, że to nie w moim stylu. Nie umiem się jakoś cieszyć zakupami. Jestem wybredna więc większość rzeczy w sklepach mi nie pasuje, no z wyjątkiem jedzenia. Lubię jeść..
-O! Jakie ładne buty! -Ewelina rzuca się biegiem do jakiegoś butiku taranując tym samym jakąś kobietę, która nie jest zadowolona z tego powodu.

  14:35 kupiliśmy już trzy pary butów, dwie bluzy, cztery sukienki,dwa błyszczyki do ust, tusz do rzęs i okulary przeciwsłoneczne, wydaliśmy na to wszystko 768 zł.Jemy gofry z bitą śmietaną owocami i polewą czekoladową. Mniam.
-Nie wiem jak wy ale ja uważam te zakupy za udane. -Mówi Ewelina między kęsami.
-Nie dziwię się, połowa rzeczy, które kupiliśmy należy do ciebie. -Kacper ubrudził sobie bitą śmietaną nos ale nikt mu tego nie powiedział więc za każdym razem gdy coś mówi śmieję się z niego.Wygląda jak Rudolf biało-nosy.
-Gdzie teraz pojedziemy? -Pyta Paulina.
-Do hotelu spakować się i ruszamy dalej. -Kamil właśnie skończył jeść gofra.

 Nie wiem dlaczego mnie wysłali do sklepu przy hotelu skoro ja kiepsko mówię po angielsku, a po niemiecku wcale.Za zadanie miałam kupić jakieś gazety na drogę i coś do jedzenia.
Wchodzę więc do sklepu.Samoobsługa, mój humor się poprawia.Szybko biorę z półek jakieś batony, gazety i drożdżówki. Podchodzę do kasy.Błagam, żebym tylko nie musiała za dużo mówić.Dobrze, że wiem chociaż jak jest dzień dobry po niemiecku..Zawsze coś.
-Guten Morgen-Grzecznie się witam. Kasjerka jednak nie odpowiada tylko rzuca mi pełne wściekłości spojrzenie i kasuje zakupy.Co za jędza.I bądź tu dla drugiego człowieka miłym.Wracam do hotelu.

 Wchodzę do pokoju i zamieram, wszystko jet zniszczone, poprzewracane.Normalnie jakby przeszedł tutaj jakiś huragan czy coś.
-Dziewczyny? -Powoli podchodzę do drzwi łazienki.O matko, na podłodze leży Kacper.Szybko do niego podbiegam i zaczynam nim potrząsać. -Kacper! Kacper!
Na szczęście odzyskuje przytomność.Powoli się podnosi, z jego nosa cieknie krew.
-Co się stało? -Jestem wściekła.
-Nie wiem jak ci to wytłumaczyć..-Podaję mu namoczony ręcznik żeby wytarł nos. -Nie do końca jesteśmy tymi ludźmi za których nas uważasz..
-To znaczy? -Panikuję. Kim oni są?! Mordercami?!
-Wszystko ci wytłumaczę ale w aucie. Musimy uciekać.. -Kacper powoli wstaje i przytrzymuje się ściany.
-Gdzie uciekać? Czemu uciekać? -Nie wiem co mam robić. W co ja się wpakowałam? Nie, zaraz.. W co ONI mnie wpakowali?
-Karolina. Wszystko ci wytłumaczę. Przysięgam, ale nie teraz,nie tutaj... Chodź.
-A gdzie reszta?
-Ewelina uciekła a Paulina z Kamilem.. -Kacper bierze z sypialni walizkę i próbuje jeszcze jak najszybciej spakować do niej chociaż trochę rzeczy. Robię to samo.
-Co z Pauliną i Kamilem?!
-Porwali ich..

wtorek, 30 września 2014

Rozdział 3.

 Minął tydzień odkąd wyjechaliśmy.Tydzień bez telefonu, bez kontaktu z rodziną.A ja mam się świetnie.Pierwszy raz w swoim życiu nie żałuję tego co zrobiłam.Jest dobrze.Nie mamy żadnych obowiązków.Robimy i jeździmy tam gdzie chcemy.Ludzie mówią,że nie mają czasu. Nie prawda.Mamy czas ale go nie wykorzystujemy tak jak trzeba.Nim się obejrzymy mamy 18 lat za sobą.I co robiliśmy przez te 18 lat? Siedzieliśmy w szkole.Nie jest to takie złe, umiemy czytać, pisać,liczyć, poznaliśmy przyjaciół itp. Czegoś jednak brakuje.Czego? Nie wiem.Chciałabym to wiedzieć..Może brakuje nam odskoczni od tej codzienności? Codziennie od września do czerwca robimy to samo.Szkoła,dom,zadania,sen.Szkoła,dom,zadania,sen. I tak w kółko. Później są wakacje.Z jednej strony się cieszymy, myślimy jak to będzie fajnie ile wspomnień i tak dalej.. A jak się później okazuje wakacje przeleciały a my znów wracamy do corocznej rutyny.Są jednak ludzie, którzy tę odskocznię i wspomnienia przeżywają przez dwa miesiące wolnego czasu.Jak to możliwe? Są bogaci i wyjeżdżają na wakacje np nad morze czy góry. Tam poznają nowych ludzi i już jakieś wspomnienia mamy. Niestety jeśli jesteście z tej kategorii co ja i co roku wakacje spędzacie w domu to nic nad zwyczajnego się nie dzieje..No chyba, że mam jakieś wygórowane ambicje życiowe..To możliwe..
Dwie ostatnie noce spędzimy w hotelu 'Pod palmą'.Niezła nazwa, tylko nie widzę tutaj w ogóle palm. Teraz
siedzę w aucie.Wszyscy poszli coś zjeść do jakiejś przydrożnej knajpy.Jesteśmy w jakimś miasteczku w Niemczech.Pierwszy raz jestem poza granicą kraju.
-Przyniosłem ci hamburgera..- Aż podskakuję z zaskoczenia.Kacper siedzi za kierownicą.
-Jak długo tutaj siedzisz? -Piorunuję go spojrzeniem.
-No.. nie wiem.Kilka minut. -Wzrusza ramionami. -Byłaś taka zamyślona, że nie chciałem ci przerywać.
Podaje mi hamburgera.Wow.. spory jest.
-Obraziłaś się na nas? -Pyta między kęsami.
-Nie. -Musiałam być strasznie głodna bo jem szybciej od Kacpra, który teraz patrzy się na mnie z lekkim rozbawieniem.
-Umarłabyś z głosu gdybym tutaj nie przyszedł..
-Taa .. Jesteś moim bohaterem.. -Śmieję się.

Cała nasza paczka zbliżyła się do siebie.Poznałam bardziej Paulinę, Kamila i Kacpra.Trzeba przyznać, że są bardzo ciekawymi ludźmi.Paulina mieszkała przez 6 lat w Szwecji ale jej rodzice wzięli rozwód i razem z mamą wróciła do Polski. Kamil pochodzi z rodziny stomatologów tj tata dentysta,wujek dentysta, dziadek dentysta i teraz to on miał kontynuować tę tradycję ale twierdzi, iż pora ją zmienić.
-Nie muszę być tym kim oni chcą żebym był. -Kamil siedzi na jednym z dwóch foteli w naszym pokoju hotelowym. Nasz hotel jest niewielki.Wynajęliśmy dwa pokoje + łazienkę. W jednym pokoju mają spać chłopaki a w drugim dziewczyny.Pokoje nie różnią się od siebie niczym, oba są koloru zielonego z meblami wykonanymi z ciemnego drewna.
-To znaczy,że co chcesz robić? -Ewelina właśnie wyszła z łazienki. Świeżo umyte włosy kapią na podłogę i bluzkę, która imituje koszulę nocną.
-Nie wiem ale się dowiem. -Śmieje się chłopak.
Do pokoju wchodzą Paulina i Kacper z siatkami, w których są zakupy.Postanowiliśmy, że bardziej nam sie opłaca samym gotować lub chodzić do jakiś tańszych knajp niż zamawiać jedzenie w restauracji hotelowej.
-Tak sobie pomyśleliśmy przy dziale z alkoholem, ze przecież jeszcze nie świętowaliśmy naszego wyjazdu! -Paulina stawia siatki na podłodze przy szafce nocnej i wyjmuje szampana.Kacper zaś wyjmuje dwa czteropaki jakiegoś piwa niemieckiego i butelkę wódki. 
-Nie mieliśmy jak. Prowadziliśmy.. -Wyjaśnia Kamil. - Ale skoro dzisiaj nie prowadzimy bo śpimy w hotelu, to możemy zaszaleć.
Nie mieliśmy kieliszków ani nic innego na nasze zacne trunki więc pijemy szampana z szklanek. Na wódkę lub piwo nie wyraziłam zgody.Siedzę więc na łóżku oparta o ścianę w swoich spodniach dresowych i wymiętej szarej bluzce. Śmieję się z kawałów opowiadanych przez nieco już wstawione towarzystwo.
Budzę się w środku nocy, moja lampa nocna jeszcze się świeci.Siadam i rozglądam się po pokoju.Nie ma ani Eweliny ani Pauliny.Przecieram oczy i znów kieruję wzrok na ich łóżka ale dziewczyn w nich nie ma.Czy oni..
-Nie martw się. Nie zostawiliśmy cię. -Z przerażenia głośno wciągam powietrze. Odwracam głowę w stronę z której pochodzi głos.Na fotelu przy stoliku siedzi Kacper.Uff.. -Co? Myślałaś, że potwór sobie siedzi na fotelu? 
-Co ty tutaj robisz? -Biorę do ręki wodę, która stała obok lampki nocnej. Naglę zaschło mi w gardle.
-Miałem dość słuchania zabawiającego się trójkącika w łóżku obok.. -Chłopak wzrusza ramionami.
-To dlaczego się nie dołączyłeś? -Piję wodę.
-A ty byś się dołączyła? -Słyszę jego cichy śmiech.
-Nie! Oczywiście, ze nie!-Rzucam w niego poduszką. -Zboczeniec..
-Oj tam.Oj tam. Mogę spać na tym łóżku?- Wskazuje ręką łóżko na którym miała spać Paulina ale teraz jest puste.
-Nie. -Unosi brwi.
-Nie?-Słyszę w jego głosie zaskoczenie.
-Jeśli chrapiesz to nie..-Kładę się z powrotem spać i gaszę lampkę. Moja wyobraźnia uruchamia się sama i śnię o ludziach w pokoju obok, ich dłoniach, ciałach...

sobota, 6 września 2014

Rozdział 2.


 Siedzę w klasie.Trwa fizyka z Panią 'Wstrząs'.Nie wiem kto i dlaczego ją tak nazwał ale pasuje jej taki pseudonim.
-Wstańcie proszę.-A więc wszyscy grzecznie wstają.-Dzień dobry.
-Dzień dobry.-Gdzieniegdzie słychać odpowiedź uczniów.Siadamy.

-Proszę o zamknięcie książek i zeszytów.-Ton jej głosu ulega zmianie.Wszyscy wiedzą co się szykuje.Nikt nie drgnie.Mam wrażenie, że niektórzy wstrzymują oddech. - Do odpowiedzi zapraszam .. numer 2. -Oczy wszystkich skierowane są na mnie...

-Karolina! Śpiochu! Wstawaj! - Otwieram oczy.O jejku, jak jasno.. -Czas na śniadanie.
-Która godzina? -Wychodzę z samochodu.Bolą mnie nogi.
-Nie wiem. Nie mamy telefonów ani zegarków.- Ewelina uśmiecha się do mnie.Idziemy w stronę reszty ekipy, która usadowiła się na trawie. Jesteśmy na jakiejś łące przy polnej drodze.Wszędzie są jakieś drzewa i krzaki.
-Patrzcie! -Słyszę głos Kamila.Stoi na końcu łąki przy jakimś drzewie. -Jabłka! 

 -Skąd wiedziałeś, że to jabłoń? -Pyta Paulina gdy siedzimy na trawie i zajadamy się owocami.

-Nie wiedziałem. Załatwiałem potrzebę i patrzę.. jabłka! -Śmieje się Kamil.
-Taa.. Super historia. -Ewelina krzywi się. -To co robimy? Wiemy w ogóle gdzie jesteśmy?
-No prawdopodobnie w Mostkiwiałku czy coś takiego.
-Prawdopodobnie? -Pytam.
-Szybko jechaliśmy i nie byłem wstanie przeczytać do końca ale wydaje mi się, że tak się to miasto nazywa.
-Możemy się przejść i poszukać czegoś.Jakiegoś jeziora,rzeki czy coś. -Kamil wstaje i otrzepuje ubranie. -No? Ruszacie się? 


  -Jakie pustkowie. -Ewelina wzdycha.

Nie wiem ile minut już idziemy tą polną drogą.Wszystko dookoła wygląda tak samo: drzewa, krzaki, łąki i trawa po kolana..
-Wracamy? -Pyta Paulina
-Nie.Może jeszcze coś będzie. -Kamil idzie kilka kroków przed nami.
-Ale mnie już nogi bolą. -Marudzi Paulina. -Weź mnie na barana.


 Z nudów zaczęłam liczyć kroki ale po 70 się zgubiłam więc przestałam.Idziemy, idziemy i idziemy. Po co? Czy tylko ja myślę, że już raczej nic nie znajdziemy? Nie odzywam się jednak. Lepiej nie wchodzić w dyskusję z męskim ego.Kamil po długich prośbach Pauliny wziął ją na barana.
-A co jeśli wrócimy i nie będzie naszych samochodów? -Pyta Ewelina
-Widziałaś tutaj jakiegoś człowieka oprócz nas? -Kamil na chwilę przystaje.To oznacza małą przerwę w marszu.
-No nie. 
-To kto by nam mógł te auta ukraść? 
-Krowy. -Kacper wskazuje ręką jakieś czarne plamy na horyzoncie.Dopiero teraz zauważam, że nie odzywał się od rana.
-Krowy? Przecież nie umieją prowadzić... -Kamil się śmieje.
-Tego nie wiesz. -Odpowiada Kacper.Nie trzeba być mega bystrzachą żeby wiedzieć, iż szykuje się wymiana zdań wśród samców.
-Dobra.Przestańcie. -Ewelina siada na trawie. -Ja mam dość. Wracamy.

-Coś mi się wydaje, że nie umieją rozpalić tego ogniska.-Paulina nadziewa kiełbasy na patyki.

Spoglądam na Kamila i Kacpra.Kłócą się o sposób ułożenia drewna na ognisko.
-Tak się nie będzie palić. -Kamil poprawia patyki.
-To jest drewno! To się będzie palić jakkolwiek to położysz! 
Faceci. Tego nie ogarniesz.
-Może iść i im pomóc? -Pyta Ewelina
-Nie. -Odpowiadam. -Jeszcze bardziej się rozzłoszczą..
I nie wiem dlaczego ale wybuchamy wszystkie trzy śmiechem.


-Pyszota. -Mówi Kamil.Ognisko udało się rozpalić  i teraz zajadamy się wszyscy kiełbaskami.

-Gramy w coś? -Ewelina uśmiecha się od ucha do ucha. -Może w kalambury? Paulina zaczynasz!
-Ehh.. No dobrze -Paulina wstaje i zaczyna machać rękami.Następnie kładzie się na trawie i wygląda jak ryba, którą wyciągnęło się z wody.Kamil nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać.Chwilę później wszyscy się śmiejemy.

-Dobranoc. -Ewelina przykrywa się kocem.Ognisko się jeszcze pali więc postanowiliśmy, że będziemy spać na świeżym powietrzu.

-Dobranoc. -Odpowiadam i wracam do mojego snu..Fizyka..Wstrząs..

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 1.

 1 Września. Początek roku szkolnego.Nowy rok szkolny=Nowe życie? Bzdura.Według mnie, szkoła to budynek w którym ludzie oceniają cię za wiedzę jaką posiadasz.Za coś co nie powinno być oceniane.Każdy człowiek uczy się inaczej.Jedni wolniej inni szybciej.A oceniani jesteśmy tak samo. To nie tak, że szkoła to beznadziejny sprawa.Nauczyliśmy się przecież w niej pisać, czytać i liczyć..
 O matko, o czym ja myślę? Wchodzę na salę gimnastyczną, gdzie ma się odbyć uroczysty apel.Rozglądam się za dziewczynami z mojej klasy.
-Cześć. - Słyszę za sobą znajomy głos.To Oliwia.
-Hej.
Zajmujemy miejsca na ławeczce i czekamy na rozpoczęcie jakże nudnej ceremonii.

 Kiedy wracam do domu zauważam Ewelinę.
-Siema. - Ewelina jest od roku moją sąsiadkom.Polubiłyśmy się.Mamy bardzo podobne zainteresowania. -I co?Zastanowiłaś się już? 
-Nie, nie myślałam o tym.Wiesz, nie mogę tak po prostu wyjechać z wami.
- Ehh.. Przestań. Szkoła to nie wszystko.
-Tak.Szkoła to nie wszystko, jest jeszcze rodzina..
-Rodzina? Będziesz do nich dzwonić. Napiszesz list z wyjaśnieniami jak już wyjedziemy.Jesteś pełnoletnia możesz robić co chcesz.
-Kiedy wyjeżdżacie? -Nie wiem dlaczego zadaję to pytanie.

- Pojutrze.O 2:00. - Co? Druga w nocy? Ewelina zauważa moją minę i wybucha śmiechem.- Tak wiem. Ciężko będzie wstać ale chłopaki mówią, że wtedy się lepiej jedzie, nie ma korków czy coś. To jedziesz?
-Kurcze, nie wiem. -Wzruszam ramionami.

-Carpe diem, Karolina. Sama tak mi mówisz, kiedy nie mogę się na coś zdecydować.Co ci szkodzi? Będziemy mieć masę wspomnień..

-Dobrze..- Podnoszę ręce w geście kapitulacji.- Pojadę z wami.



  Siedzę na łóżku i pakuję się. Zgodnie z zasadami jakie wymyśliła grupa przyjaciół Eweliny wolno nam zabrać tylko 2 plecaki. Żadnych walizek, toreb czy czegoś w tym rodzaju. Plecak nr 1 zawiera tylko ubrania.Nie zmieściło się ich dużo.. W plecaku nr 2 jest jedzenie, dużo jedzenia i picie.Mam jeszcze 5 minut i wyjeżdżam. Nie wiem gdzie, nie wiem na jak długo. Kiedy o tym myślę, zaczynam się wahać. Czy dobrze robię? Dlaczego się zgodziłam? Wzdycham. Zgodziłam się, ponieważ czegoś mi brakuje w takim zwykłym życiu. Może właśnie tego? Takiej spontanicznej przygody.Wyciągam kartkę i długopis. Piszę do mamy..


 -Gotowa na przygodę życia? -Ewelina wyskakuje z samochodu i pomaga mi z plecakami.- Co ty tam masz? Kamienie? 
-Jedzenie. -Śmieję się.Zajmuję miejsce pasażera.Ruszamy.Ostatni raz spoglądam na mój dom.Nie, nie będę płakać.Nie jestem już małą dziewczynkom.Przecież wrócę tutaj..
-Chłopcy czekają na nas na parkingu przy parku.Nie mogą się doczekać żeby cię poznać. Tyle im o tobie opowiadałam. -Przez chwilę słucham tego co do mnie mówi ale nie trwa to długo..


 Na parkingu stoją trzy osoby.Blondyn, niewiele wyższy ode mnie otwiera mi drzwi i pomaga wysiąść.Nie wiem dlaczego.Przecież poradziłabym sobie sama.Wyjście z samochodu to nie jest jakiś wyczyn.

-Cześć.Kamil jestem.-Uśmiecha się.-Ty musisz być Karolina.Ewelina nam strasznie dużo o tobie opowiadała.
-Ym..Tak, tak to ja.-Zerkam na Ewelinę.Ta delikatnie się rumieni.Ciekawe co im powiedziała.
-To jest Paulina.-Kamil wskazuje ręką dziewczynę.Jest wysoka, szczupła, ma proste blond włosy, które sięgają jej do ramion.- Obok Pauliny stoi Kacper. -Kacper jest wysoki.Wyższy od Kamila.Ma ciemne włosy.Nie wiem dlaczego ale czuję się lekko zakłopotana gdy na mnie patrzy.

-To ruszamy w drogę! -Wykrzykuje Ewelina.
-Najpierw telefony komórkowe. -Głos zabiera Paulina.Wyciąga mały woreczek i podchodzi do każdego aby mu odebrać telefon.
-Dlaczego mamy oddać telefony? -Pytam zdziwiona.Nie było tego w liście zasad.Oczy wszystkich skierowane są teraz na mnie.
- Żeby było ciekawiej. -Na moje pytanie odpowiada Kacper.
- Ciekawiej? -Przewracam oczami.Bez sensu.
-Karolina, po prostu oddaj ten telefon. -Ewelina patrzy na mnie oczami kotka ze Shreka.Poddaję się i oddaję telefon, żeby było nam ciekawiej. - No, to jedziemy! Przygodo witaj! 




wtorek, 26 sierpnia 2014

Prolog.

Co się stanie jeśli niewidzialni, zwyczajni nastolatkowie zechcą podbić świat?

Ty też masz czasami dosyć szkoły, rodziców, tego szarego,nudnego życia.
Masz ochotę uciec.Zawojować świat.
Oni.Grupa nastolatków.Postanowiła zacząć chwytać dzień.Chcieli chwycić cały świat.Przeżyć przygody.Mieć wspomnienia, jakich nikt inny nie odważyłby się nawet wyobrazić.

Czy udało im się?
Jaką cenę musieli zapłacić za kilka minut szczęścia?
Opłacało się?




______________________________________

Pierwszy rozdział pojawi się już niedługo :)