niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 10.

Dom starszej pani zapiera dech w piersiach. W korytarzu znajdują się dwie gabloty ze szklanymi drzwiami, w środku stoją porcelanowe zastawy i figurki, człowiek może spokojnie przeglądać się w nich niczym w lustrze.Podłoga z drewnianych ciemnych paneli również lśni.Po prawej stronie znajdują się masywne schody, mam wrażenie jakby prowadziły do naprawdę tajemniczych komnat.W salonie znajduje się duża skórzana sofa i dwa też całkiem spore fotele.Cała prawa ściana jest z półek na książki, których jest tutaj mnóstwo.Wielki jasny dywan to kontrast do ciemnych paneli.Mam wrażenie jakbym była w muzeum.Wszystko tutaj jest naprawdę stare ale utrzymane w idealnym stanie.Dom z zewnątrz wydawał się malutki, wewnątrz jest niczym pałac.
-Proszę usiądźcie. -Starsza pani kieruje nas w stronę sofy, na której wraz z Kacprem siadamy. -Zrobię wam herbatkę. -Nie zdążyliśmy zaprotestować, a już jej nie było.Rozglądam sie po pokoju.To naprawdę niesamowite firanki w oknach wyglądają na bardzo delikatne, zasłony zaś przeciwnie wydają się ciężkie.Spoglądam na Kacpra.Patrzy się na półki z książkami. Pewnie zastanawia się czy one wszystkie też prowadzą do jakichś ukrytych miast.
-Wczoraj upiekłam ciasto.Chyba się was spodziewałam. -Starsza pani wraca z tacą, na której znajdują się trzy filiżanki, dzbanek i talerz z kawałkami placka, który wygląda smakowicie.Kiedy kończy nalewać każdemu z nas herbatę siada na fotelu naprzeciwko nas.Zapada cisza.Czuję jakby to była cisza przed burzą. Nie chcę aby to Kacper prowadził rozmowę, więc sama zaczynam.
-Wie Pani.. -biorę głęboki oddech.Kurcze, może lepiej by było gdyby to jednak Kacper zaczął. Spoglądam na niego.Jego mina wyraźnie mówi:"Zaczęłaś to skończ". -Znaleźliśmy w książce pewien wierszyk.
-Wiem. -Staruszka mi przerywa. -Moje dziecko, domyślam się, że go znaleźliście i rozwiązaliście zagadkę.Inaczej nie trafilibyście tutaj. -Patrzy na nas takim wzrokiem, że mam ochotę zapaść się w tą sofę.
-Problem w tym.. -Głos zabiera Kacper. -My nie wiemy o co chodzi w tym wszystkim.A no i jeszcze...Wie pani, kiedyś nas było 5.Chcielibyśmy odzyskać kolegów i jeśli to możliwe zapomnieć o tym całym mieście i książce.
-Obawiam się, ze to nie jest możliwe.Nie przez przypadek zostaliście sami we dwójkę.To wy musicie znaleźć klucz.Wasi przyjaciele są cali i zdrowi.
-A niby skąd pani to wie? -Kacper wyprostował się.Chyba zaczyna się denerwować..
-Młodzieńcze ja tą książkę napisałam. Ja wiem co się wydarzy.
-To znaczy, ze pani tak jakby zna naszą przyszłość?
-Tak.Wiedziałam, ze jesteście w pobliżu.Mam swoich prywatnych szpiegów.
-Chodzi pani o tych detektywów, którzy cały czas siedzą nam na ogonie?
-To nie są detektywi. -Staruszka spojrzała na nasze filiżanki. -Dlaczego nie pijecie mojej herbaty? Napijcie się i zjedzcie chociaż kawałek ciasta.. -Kiedy to powiedziała to już całkowicie straciłam apetyt na ten placek.Od początku wydaje się dziwna ale teraz zaczynam się jej bać.Kacper chyba się nie wystraszył.Wziął do ręki filiżankę i napił się. Następnie zjadł kawałek ciasta.
-Zrób to co ci każe bo inaczej się nic nie dowiemy. -Szepnął mi do ucha.Nie mam wyjścia.Niepewnie upiłam herbatę.Hmm.. owocowa.Naprawdę dobra.Placek też mi smakował.Drożdżowy ze śliwkami.Pyszotka.
-A więc kontynuując...-Staruszka oparła się na fotelu i złożyła razem dłonie, które następnie oparła o swój brzuch. -Macie ze sobą księgę? 
-Tak.. -Kacper wyciąga z kieszeni w wewnętrznej stronie kurtki książkę.
-Przeczytaj nowy wierszyk. -Staruszka posyła mu serdeczny uśmiech. Zaraz, kolejny wierszyk? Co? Kacper unosi ze zdziwienia brwi i kartkuje księgę, kiedy nagle zatrzymuje się.Widać, że jest w lekkim szoku.Spoglądam mu przez ramię na otartą stronę.O kurwa! Nowy wierszyk!

Z piątki tylko dwójka zostanie.
Dwójka tych co największe siać będą zamieszanie.
To ich strzec się powinni  Drummondorzy.
Dwójka zwykłych ludzi, ze zwykłego świata, zejdzie na dół,
W otchłań Aida.Znajdą klucz i bramę otworzą.
Wygnanych do domu sprowadzą.
Już zawsze będzie jak było.
Jak gdyby nic złego się nie wydarzyło.
Wybrani-tak będą o nich mówić.
Księga bowiem to tylko podpowiedzi.
Cała moc w tej dwójce siedzi.
Ona czeka na właściwy moment.
Bowiem kiedy wyjdzie,
Z Aida nic nie pozostanie.
Zło zakończy swój żywot w  Tremaine.
A Wybrani odwiedzą inne krainy.

-To wy jesteście tą dwójką.To w waszych rękach jest teraz nasze miasto - Tremaine.
-A o co chodzi z tym całym Aidem? -pytam niepewnie.Mój mózg, który jest w szoku odkąd dowiedziałam się w hotelu, ze to nie jest zwykła podróż z banalnymi przygodami, tylko ucieczka ze skradziona książką ale teraz, to wydaje mi się, ze jest totalnie sparaliżowany.Zupełnie nie wiem co się dzieje.Co jak co ale takich przygód to się nie spodziewałam..
-To przywódca Drummondorów. To oni mnie wygnali z miasta, gdy tylko dowiedzieli się, że piszę tę książkę.Teraz, kiedy pojawiła się wasza 5 i ukradła ją z muzeum, zaczęli się bać.To nie detektywi was ścigają, to są słudzy Aida.Porwali waszych kolegów.. -W tym miejscu staruszka zaśmiała się cicho. -Głupcy nawet nie wiedzieli, ze porywając waszych przyjaciół ułatwiają wam zadanie.Nie martwcie się.Wasi koledzy sobie poradzą.Wy macie jednak mnóstwo pracy przed sobą.Moi ludzie jak na razie próbują powstrzymać sługusów Aida.Tak abyście spokojnie mogli wyjechać do następnego punktu podróży.Nie wiem jednak jak długo mogą tak grać z nimi na czas.Została was dwójka, dwójka Wybranych. Musicie jak najszybciej znaleźć ten klucz.
-Nie może nam pani powiedzieć, gdzie on jest? Pisała pani tę książkę, więc musi Pani wiedzieć kolejne wierszyki i zagadki.. -Kacper i ta jego dedukcja.Trzeba przyznać, że bardzo trafiona.
-To nie takie proste.Kiedy jeździcie do kolejnych miejsc wasza moc rośnie.Kiedy rozwiązujecie zagadki powoli ja kontrolujecie.Gdybym wam powiedziała teraz gdzie jest klucz, to wszyscy byśmy zginęli.Nie mogę tego zrobić.Sami musicie się zmierzyć ze swoim przeznaczeniem.Musicie zacząć żyć, nie istnieć... -I znowu zapadła cisza.Z nerwów zaczęłam się śmiać.Jakie to wszystko jest powalone.Magiczna moc? Serio? No ale skoro jest tajemnicze miasto, księga z pojawiającymi się wierszykami, to przecież magia jest żadną niespodzianką. Może spotkamy gdzieś jednorożca? Albo elfy.Ooo to by było coś.Zobaczyć Legolasa -moje marzenie odkąd skończyłam 7 lat i oglądnęłam Władcę Pierścieni.
-Musimy już iść. -Kacper wstaje z sofy i wychodzi z salonu.Robi mi się głupio z powodu jego zachowania, chociaż się mu nie dziwię.Jest pewnie w szoku.Wstaję z sofy i uśmiecham się miło do Starszej Pani.
-Dziękuję bardzo. -mówię grzecznie. -Pomogła nam Pani.
-Oj dziecko. -Staruszka wstaje z fotela i podchodzi do mnie. -Mam na imię Ailla. 


 Kiedy wracamy z powrotem w stronę warsztatu, w którym jest nasz samochód nic nie mówimy.Nie patrzymy się nawet na siebie.Próbujemy chyba w jakiś sposób pogodzić się z tym, że już prawdopodobnie nigdy nie będzie, jak dawniej.I to boli.Bardzo boli.Wiem, że sami tego chcieliśmy, sami się w to wpakowaliśmy ruszając w tę podróż, ale prawda jest taka, że nie żałujemy tego.Ani ja, ani Kacper, nie żałujemy tego, że zdecydowaliśmy się na coś, czego chcieliśmy.Chcieliśmy przygody, lepszego życia.I może to jest to.Może tak jest dla nas lepiej.
W warsztacie dowiedzieliśmy się, że nasze auto jest już naprawione i może spokojnie jechać dalej.
-To co, kontynuujemy wycieczkę? -Kacper spogląda na mnie i widzę w jego oczach coś nowego.To nie jest nadzieja, ani radość - to strach.On się boi, tak samo jak ja.Boimy się, że nasze przeznaczenie okaże się tak naprawdę naszą zgubą, przekleństwem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz