sobota, 6 września 2014

Rozdział 2.


 Siedzę w klasie.Trwa fizyka z Panią 'Wstrząs'.Nie wiem kto i dlaczego ją tak nazwał ale pasuje jej taki pseudonim.
-Wstańcie proszę.-A więc wszyscy grzecznie wstają.-Dzień dobry.
-Dzień dobry.-Gdzieniegdzie słychać odpowiedź uczniów.Siadamy.

-Proszę o zamknięcie książek i zeszytów.-Ton jej głosu ulega zmianie.Wszyscy wiedzą co się szykuje.Nikt nie drgnie.Mam wrażenie, że niektórzy wstrzymują oddech. - Do odpowiedzi zapraszam .. numer 2. -Oczy wszystkich skierowane są na mnie...

-Karolina! Śpiochu! Wstawaj! - Otwieram oczy.O jejku, jak jasno.. -Czas na śniadanie.
-Która godzina? -Wychodzę z samochodu.Bolą mnie nogi.
-Nie wiem. Nie mamy telefonów ani zegarków.- Ewelina uśmiecha się do mnie.Idziemy w stronę reszty ekipy, która usadowiła się na trawie. Jesteśmy na jakiejś łące przy polnej drodze.Wszędzie są jakieś drzewa i krzaki.
-Patrzcie! -Słyszę głos Kamila.Stoi na końcu łąki przy jakimś drzewie. -Jabłka! 

 -Skąd wiedziałeś, że to jabłoń? -Pyta Paulina gdy siedzimy na trawie i zajadamy się owocami.

-Nie wiedziałem. Załatwiałem potrzebę i patrzę.. jabłka! -Śmieje się Kamil.
-Taa.. Super historia. -Ewelina krzywi się. -To co robimy? Wiemy w ogóle gdzie jesteśmy?
-No prawdopodobnie w Mostkiwiałku czy coś takiego.
-Prawdopodobnie? -Pytam.
-Szybko jechaliśmy i nie byłem wstanie przeczytać do końca ale wydaje mi się, że tak się to miasto nazywa.
-Możemy się przejść i poszukać czegoś.Jakiegoś jeziora,rzeki czy coś. -Kamil wstaje i otrzepuje ubranie. -No? Ruszacie się? 


  -Jakie pustkowie. -Ewelina wzdycha.

Nie wiem ile minut już idziemy tą polną drogą.Wszystko dookoła wygląda tak samo: drzewa, krzaki, łąki i trawa po kolana..
-Wracamy? -Pyta Paulina
-Nie.Może jeszcze coś będzie. -Kamil idzie kilka kroków przed nami.
-Ale mnie już nogi bolą. -Marudzi Paulina. -Weź mnie na barana.


 Z nudów zaczęłam liczyć kroki ale po 70 się zgubiłam więc przestałam.Idziemy, idziemy i idziemy. Po co? Czy tylko ja myślę, że już raczej nic nie znajdziemy? Nie odzywam się jednak. Lepiej nie wchodzić w dyskusję z męskim ego.Kamil po długich prośbach Pauliny wziął ją na barana.
-A co jeśli wrócimy i nie będzie naszych samochodów? -Pyta Ewelina
-Widziałaś tutaj jakiegoś człowieka oprócz nas? -Kamil na chwilę przystaje.To oznacza małą przerwę w marszu.
-No nie. 
-To kto by nam mógł te auta ukraść? 
-Krowy. -Kacper wskazuje ręką jakieś czarne plamy na horyzoncie.Dopiero teraz zauważam, że nie odzywał się od rana.
-Krowy? Przecież nie umieją prowadzić... -Kamil się śmieje.
-Tego nie wiesz. -Odpowiada Kacper.Nie trzeba być mega bystrzachą żeby wiedzieć, iż szykuje się wymiana zdań wśród samców.
-Dobra.Przestańcie. -Ewelina siada na trawie. -Ja mam dość. Wracamy.

-Coś mi się wydaje, że nie umieją rozpalić tego ogniska.-Paulina nadziewa kiełbasy na patyki.

Spoglądam na Kamila i Kacpra.Kłócą się o sposób ułożenia drewna na ognisko.
-Tak się nie będzie palić. -Kamil poprawia patyki.
-To jest drewno! To się będzie palić jakkolwiek to położysz! 
Faceci. Tego nie ogarniesz.
-Może iść i im pomóc? -Pyta Ewelina
-Nie. -Odpowiadam. -Jeszcze bardziej się rozzłoszczą..
I nie wiem dlaczego ale wybuchamy wszystkie trzy śmiechem.


-Pyszota. -Mówi Kamil.Ognisko udało się rozpalić  i teraz zajadamy się wszyscy kiełbaskami.

-Gramy w coś? -Ewelina uśmiecha się od ucha do ucha. -Może w kalambury? Paulina zaczynasz!
-Ehh.. No dobrze -Paulina wstaje i zaczyna machać rękami.Następnie kładzie się na trawie i wygląda jak ryba, którą wyciągnęło się z wody.Kamil nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać.Chwilę później wszyscy się śmiejemy.

-Dobranoc. -Ewelina przykrywa się kocem.Ognisko się jeszcze pali więc postanowiliśmy, że będziemy spać na świeżym powietrzu.

-Dobranoc. -Odpowiadam i wracam do mojego snu..Fizyka..Wstrząs..

1 komentarz:

  1. Pierwszy komentarz pozdrawiam mamę :)

    A ta w ogóle to świetny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń