czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 14.

 Tiberius zaprowadził nas do pokoju, w którym mieliśmy spać.Był on dosyć duży, w porównaniu z całym domem.Stały w nim dwa pojedyncze łóżka, wielka stara szafa,ogromny jasny dywan,który zakrywał podłogę niemalże w całym pomieszczeniu.Gdyby był większy o jakieś 15 centymetrów, jestem pewna, że nie widzielibyśmy paneli, ponieważ całkowicie by je zakrył.Obok naszej tymczasowej sypialni znajdowała się łazienka.Ja pierwsza z niej skorzystałam.Kacper musiał poczekać na swoją kolej.Wzięłam długą kąpiel w wannie.Olejek,którego odrobinę wlałam do wody pachniał kwiatami wiśni.Tak cudownie było odprężyć się chociaż na chwileczkę.
Kiedy czułam, ze woda już jest zimna, zmuszona byłam niestety przerwać relaksację.Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam pidżamę od Tiberiusa.Byla troszeczkę za duża ale nie będę przecież wybrzydzać.
-No nareszcie.. -Kacper wstał z łóżka, kiedy weszłam do pokoju. -Ile można się kąpać? -zapytał i wyszedł do łazienki.Nie wiem ile czasu spędziłam leżąc w wannie, nigdzie nie widziałam zegarka.Nie mam pojęcia, która jest godzina.Na pewno dosyć długo w niej siedziałam, sądząc po reakcji Kacpra.Usiadłam na kraju łóżka i rozczesywałam grzebieniem mokre włosy.Zastanawiałam się, czy nasi poprzednicy też tutaj spali? Pewnie tak.Szkoda,że im się nie udało..
Kacpra pobyt w łazience nie trwał długo.Jakieś 15 minut? Strzelam ile, przecież nie mam zegarka.A może to mi ten czas tak szybko zleciał? Nie wiem.W każdym bądź razie, leżałam już sobie pod pościelą.Nie byłam jednak zmęczona, nie chciało mi się spać.
-Co ty? Nie śpisz jeszcze? -Kacper wszedł na swoje łóżko i przykrył się kołdrą.Z jego włosów skapywały krople wody.Będzie mieć za chwilę całą poduszkę mokrą.Ale co tam.
-Nie mogę zasnąć.. -odpowiedziałam cicho.Nie chciałam obudzić Tiberiusa. Pewnie już dawno poszedł spać.Powinnam z nim porozmawiać, poznać go lepiej.Przecież nic o nim szczególnego nie wiemy.Właściwie znamy tylko jego imię. -Myślisz, że damy radę?
-Mam nadzieję. -słyszę śmiech Kacpra. -Gdybyśmy nie dali rady, to po co to w ogóle było zaczynać? -W sumie miał rację.No ale nie możemy być pewni.Przecież tamci też wszystko zaczęli i jakoś nie powiodło im się.
-Ciekawe gdzie jest reszta, nie? -pytam.Strasznie tęsknię za Pauliną,Eweliną i Kamilem.Tak dawno ich nie widzieliśmy.Mam nadzieję, ze nic im nie jest.Słyszę, że drzwi do naszego pokoju otwierają się.Wchodzi Tiberius. Jest wyraźnie zdenerwowany.
-Gaście to światło! -warczy. -Cisza nocna już jest.. -Kacper wychyla się i gasi lampkę na stoliku obok łóżka.Słyszę jak Tiberius opuszcza nasz pokój i zamyka za sobą drzwi.Troszeczkę za głośno to robi.
-Chyba miał zły sen.. -Kacper poprawia się na łóżku. -Masakra jakie to nie wygodne jest..
-Dziwne to było, nie? -ignoruję jego wzmiankę dotyczącą łóżka.Moje jest naprawdę w porządku..
-Karolina.Rozejrzyj się.Czy nie zauważyłaś, ze ostatnio hm... wszystko jest jakieś takie no nie wiem.. popierdolone? -nie lubię brzydkich słów.No ale Kacper ma racje.To wszystko jest lekko pojechane.
-Dobranoc. -mówię i obracam się przodem do ściany.Nie wiem dlaczego ale zawsze tak śpię.Jeśli przyjdą w nocy jakieś potwory to nie będę ich widzieć.Zawsze lepiej, nie?
-Tsa.. -słyszę odpowiedź Kacpra.



Budzi mnie dźwięk talerzy.Kacpra nie ma w pokoju.Pewnie wcześniej się obudził.Wstaję i idę do łazienki.Ubrania, które wczoraj wypraliśmy są już suche, więc je zakładam.Spinam włosy i wychodzę.
-Jak ładnie pachnie. -mówię w progu.Kacper i Tiberius nakrywają właśnie do stołu. -Pomóc wam w czymś? 
-Nie trzeba.Już kończymy. -Tiberius uśmiecha się miło.Zupełnie jakby do wczorajszej dziwnej sytuacje nie doszło.Siadam więc na krześle i nalewam sobie do filiżanki herbaty.Widzę, że na stole znajdują się rogaliki,kanapki z szynką,serem,sałatą,pomidorem i jajkiem oraz gazeta.Biorę ją do ręki.Na pierwszej stronie znajduje się zdjęcie jakiejś fabryki a nad nim nagłówek: ROZPORZĄDZENIE O ZWIĘKSZENIU PRODUKCJI BRONI.Aid już wie, że tutaj jesteśmy.Świetnie.
-Mógł jeszcze wydać nakaz aresztowania nas.. -odkładam gazetę na bok.Nie chcę sobie niszczyć dnia takimi informacjami.
-I prawdopodobnie tak się stanie. -Tiberius siada naprzeciwko mnie.Kacper kończy wycierać blat. -Musicie tylko zrobić coś nie zgodnego z tutejszym prawem i będą was ścigać.On wykorzysta każdy wasz błąd.Dlatego musicie uważać.
-Chodzi ci o tą wczorajszą ciszę nocną? -Kacper siada obok mnie i bierze do ręki rogalika.Hmm.. a ja co sobie zjem?
-Na przykład. -Tiberius kiwa głową. -Gdyby wtedy ktoś zauważył u nas zaświecone światło i zadzwonił po strażników aresztowali by was.Nie można świecić światła po zmroku.Ani znajdować się poza domem.To tylko przykładowe nakazy.
-To dlatego wczoraj te dzieciaki tak szybko biegły do domów. -waham się między kanapką a rogalikiem.Wybieram rogalika i nie żałuję.Jest pyszny.Lekko chrupiący i słodki.Normalnie delicje.
-Tak. Właśnie dlatego.
-A kim są ci strażnicy? -pyta Kacper.
-Pracują dla Aida.Coś jak u was no... policja? Tak, coś w tym stylu.Nie martwcie się.Rozpoznacie ich z łatwością. 
-Lepiej by było, gdybyśmy ich nigdy nie musieli widzieć.. -zabieram sie za jedzenie drugiego rogalika.Są takie dobre.
-To raczej niemożliwe. -Tiberius wstaje. -Idę do pracy.Wy możecie się pokręcić po mieście jeśli chcecie.A gdyby ktoś się pytał o coś to powiedzcie, że macie pozwolenie.Nic więcej.Dobrze?
-Jasne.Nie ma sprawy. -odpowiadamy.
Po wyjściu Tiberiusa jeszcze przez chwilę delektujemy się rogalikami. Później sprzątamy po śniadaniu i postanawiamy wyjść "na miasto".Nikogo tym razem nie ma jednak na zewnątrz.Ani jednego dzieciaka, ani jednego dorosłego.Nawet żadnego psa.Oni wszyscy pracują? 
-To w którą stronę idziemy? -Kacper rozgląda się.Zastanawiam się przez chwilę, czy nie powinniśmy zamknąć drzwi frontowych.Są tutaj złodzieje? Rezygnuję z tego pomysłu.Nic się nie stanie.Przecież nikogo nie ma.
-W prawo. -odpowiadam.


Kiedy mijamy sklepy nie da się nie zauważyć ciekawości ludzi w nich pracujących.Każdy wychyla się i patrzy na nas zza szyby.W końcu jako jedyni spacerujemy po mieście.
-Może wejdziemy do jednego z nich? -pytam.
-Nie.Zauważyłaś, żeby w jakimkolwiek sklepie był choć jeden klient? -faktycznie.Nigdzie nie było nikogo prócz pracownika.O co tutaj chodzi? Muszę się spytać Tiberiusa jak tylko wróci z pracy. -Lepiej szybko się stąd ulatniajmy. -Kacper przyśpiesza.Robię to samo.Skręcamy w jakąś pobliska uliczkę.Nie ma na niej sklepów.Same domki mieszkalne.Kusi mnie, aby sprawdzić książkę.Tak też robię.I jest w niej coś! Ahh ten mój instynkt!

Poznaliście już Tiberiusa,
Teraz czas na kogoś innego,
Oryginalnego,
Niepowtarzalnego,
Znajdziecie jej dom w Santhosh.
Nie musicie szukać daleko.
Jest jedną z Najważniejszych,
Nie zapomnijcie tego.

-A więc szukamy kobiety. -podsumowuje i rozglądam się.
-Ciekawe co to znaczy, że jest jedna z najważniejszych. -Kacper również rozgląda się za kimś oryginalnym, niepowtarzalnym.I faktycznie znajdujemy, jednak nie kogoś, a coś.Konkretnie dom.Jest wielki, naprawdę wielki.Cały biały, murowany z ogromnymi oknami i dużym podjazdem.To musi być to.
Pukamy do drzwi.Na pewno mieszka tutaj ktoś naprawdę ważny i bogaty skoro stać go na taką posiadłość.Otwiera nam drobna dziewczyna, ma jakieś 15 lat, włosy spięte w koka.Jest ubrana cała na czarno. Uśmiecha się i zaprasza nas do środka.
-Proszę usiąść.Za moment Pani Lasamarie się z państwem spotka. -kłania się i wychodzi.Zaraz, czemu się ukłoniła? Jakie państwo? I znowu użyję tego słowa.Jest dziwnie.Naprawdę dziwnie. Kacper i ja znajdujemy się w ogromnym salonie.Siadamy na dużej, kremowej sofie.W pomieszczeniu znajduje się jeszcze jedna taka sofa, ułożona prostopadle do naszej i dwa fotele do kompletu.Stoliczek, zapewne na kawę i ciasteczka, także jest spory.Jest tutaj także kominek, półki z książkami,mnóstwo roślin i długie zasłony sięgające sufitu, na którym jest żyrandol.Normalnie pałac.Nasze dżinsy i trampki nie pasują tutaj..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz